Zdarzyło mi się coś głupiego, a zarazem wielce pouczającego. Coś, co
pokazuje, jak dziś, w dobie wszechobecnych mediów i wyrywkowości,
funkcjonują mechanizmy tak zwanej opinii publicznej i naszych własnych
opinii.
Było tak. Zajrzałem z doskoku na Facebooka i
pierwsze, co mi wpadło w oko, to wpis jednego z moich znajomych o
następującej treści: „No proszę, do grona kołtunów dołączyła UEFA. Nie
poznali się na żartach i grze stereotypami”. Uzupełnieniem tej
ironicznej uwagi był link do wiadomości o tym, że pewien prezenter
radiowy, który ostatnio własnym głosem deklarował gotowość popełnienia
przestępstwa przeciwko czci i nietykalności obywatelki kraju, który wraz
z nami współorganizuje futbolowe mistrzostwa Europy, nie będzie
prowadził konferansjerki na półfinałowym meczu.
Zadrżały
mi nerki, mówiąc językiem biblijnym. Wpadłem w oburzenie i zaraz
machnąłem znajomemu komentarz z krótkim wykładem na temat tego, że żarty
i gra stereotypami, które nie są zrozumiałe dla odbiorców, nie są
żartami i grą stereotypami. Tym bardziej, jeśli kogoś poniżają i
sprawiają mu ból. „Dziwię się bardzo, że bronisz tych dwóch "satyryków"”
– dodałem, szczerze zmartwiony postawą mojego znajomego.
No
i wpadka. Błyskawicznie się okazało, że nie zrozumiałem rzeczywistej
wymowy fejsbukowego wpisu mojego znajomego. Wystarczyło przeczytać kilka
jego poprzednich notatek na portalu, aby się przekonać, jaki jest jego
pogląd w sprawie radiowych dialogów na temat obywatelek naszego
sąsiedniego kraju, pracujących w Polsce. Oczywiście, ani nie pochwalał,
ani nie bronił wyczynu dwóch prezenterów, z których jeden – ku mojemu
zdumieniu – jest faktycznym autorytetem dla wielu młodych Polaków, od
gimnazjalistów po absolwentów wyższych uczelni.
Moja
wpadka polegała na tym, że odniosłem się do pojedynczej wypowiedzi
znajomego, bez sprawdzania, w jakim kontekście się ona znajduje. Do
głowy mi zresztą nie przyszło, aby robić jakieś internetowe wykopaliska i
sprawdzać, co w portalowej rozmowie zostało powiedziane pięć albo
dziesięć minut wcześniej.
No i wyszedłem na idiotę.
Niby
oczywistość. Niby wszyscy wiedzą, że nie należy wyrywać słów z
kontekstu i tylko na nich się skupiać. Tylko że wobec współczesnych
możliwości technicznych i ogólnego pędu połączonego z wszechobecnym
pośpiechem, mało kto zajmuje się sprawdzaniem kontekstu. No i afera
gotowa.
Dlatego na koniec, bez żadnego kontekstu, życzę wszystkim udanych wakacji. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 28 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz