Przekonani o swej nieomylności i bezbłędności idą przez życie prosto,
stawiając ciężkie kroki, bez patrzenia pod nogi, czy kogoś nie
rozdeptują albo czy nie niszczą czyjegoś domu albo ogrodu. Pozornie
patrzą z góry, ale nie w dół, lecz gdzieś daleko przed siebie,
utrzymując źrenice utkwione w cel, którym motywują - wyłącznie przed
sobą, bo nie dopuszczają myśli, iż mogliby się przed kimkolwiek
tłumaczyć - wszystko, co czynią.
Z wysokości swej misji
nie są w stanie dostrzec tych wszystkich małych istot, którymi
wypełniony jest świat na poziomie ich stóp. Nie dlatego, że mają kłopoty
ze wzrokiem, ale dlatego, że nie pozwalają sobie na marnowanie czasu,
energii, myśli na rzecz pozbawionej realnego znaczenia drobnicy.
Uzbrojeni w przekonanie, że to oni dźwigają na swych barkach losy
świata, koncentrują się na tym, co odpowiada ich poziomowi, co jakoś do
nich dorasta, jest w możności im dorównać, stać się wrogiem lub
partnerem.
Nie przeczuwają, że gdzieś w nieokreślonej
przyszłości i w niedookreślonej przestrzeni, być może już istnieje ten
okruch, o który się potkną lub na którym się poślizgną. Że ich upadek
nie będzie sprawą wojny gigantów, ale niewielkiego, choć wcale nie
przypadkowego, niedopracowania, czegoś, co zasługuje na miano
niedokładności. Tej drobiny, której nie dostrzegą w porę nie dlatego, że
nie będą w stanie. Dlatego, że nie zechcą. stukam.pl
piątek, 22 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz