W
pewnej parafii we wspomnienie św. Antoniego Padewskiego zdarzyło się
coś zaskakująco wymownego, bardziej niż dziwnego (być może dla
niejednego współczesnego) - niesamowitego, a równocześnie szokująco
prostego i nie wymagającego długich objaśnień.
W czasie
Mszy św. proboszcz wygłosił kazanie, w którym wytłumaczył, o co chodzi w
idei "Chleba świętego Antoniego". Na koniec pobłogosławił kilkaset
małych bochenków chleba, ułożonych na dwóch stołach przed ołtarzem i
powiedział, że można je sobie wziąć po Mszy, aby przypominały, że wokół
wielu jest ludzi potrzebujących, z którymi trzeba się dzielić chlebem i
nie tylko. Widząc pełną ludzi świątynię dodał jakby mimochodem, że gdyby
nie starczyło dla wszystkich, gdyby zabrakło, tym bardziej winno to
przypominać, że każdego dnia na świecie wielu ludziom brakuje chleba.
Przesłanie
całej tej "operacji chleb", jak się pod koniec Mszy okazało,
zaproponowanej i zasponsorowanej przez jednego z parafian (który
pozostał anonimowy), było tak jasne i jednoznaczne, a równocześnie
drastyczne w swym przesłaniu, że aż wstrząsające.
Myślę,
że dotarło głębiej i skuteczniej niż tysiące pobożnie umotywowanych
apeli o składanie ofiar do skarbony z napisem "Chleb św. Antoniego".
Każdy, kto po Mszy podszedł do stolika, aby wziąć bochenek,
automatycznie brał do siebie przekaz: "Masz, ale po to, abyś dawał". A
ci, dla których być może chlebków zabrakło, też otrzymali jaskrawy i
zdecydowany komunikat: "Widzisz, są ludzie, dla których chleba brakuje".
Przypuszczam, że św. Antoni Padewski sam by tego lepiej nie przekazał, choć był wybitnie wybitnym kaznodzieją. stukam.pl
środa, 13 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz