środa, 13 czerwca 2012

Masz

W pewnej parafii we wspomnienie św. Antoniego Padewskiego zdarzyło się coś zaskakująco wymownego, bardziej niż dziwnego (być może dla niejednego współczesnego) - niesamowitego, a równocześnie szokująco prostego i nie wymagającego długich objaśnień.

W czasie Mszy św. proboszcz wygłosił kazanie, w którym wytłumaczył, o co chodzi w idei "Chleba świętego Antoniego". Na koniec pobłogosławił kilkaset małych bochenków chleba, ułożonych na dwóch stołach przed ołtarzem i powiedział, że można je sobie wziąć po Mszy, aby przypominały, że wokół wielu jest ludzi potrzebujących, z którymi trzeba się dzielić chlebem i nie tylko. Widząc pełną ludzi świątynię dodał jakby mimochodem, że gdyby nie starczyło dla wszystkich, gdyby zabrakło, tym bardziej winno to przypominać, że każdego dnia na świecie wielu ludziom brakuje chleba.

Przesłanie całej tej "operacji chleb", jak się pod koniec Mszy okazało, zaproponowanej i zasponsorowanej przez jednego z parafian (który pozostał anonimowy), było tak jasne i jednoznaczne, a równocześnie drastyczne w swym przesłaniu, że aż wstrząsające.

Myślę, że dotarło głębiej i skuteczniej niż tysiące pobożnie umotywowanych apeli o składanie ofiar do skarbony z napisem "Chleb św. Antoniego". Każdy, kto po Mszy podszedł do stolika, aby wziąć bochenek, automatycznie brał do siebie przekaz: "Masz, ale po to, abyś dawał". A ci, dla których być może chlebków zabrakło, też otrzymali jaskrawy i zdecydowany komunikat: "Widzisz, są ludzie, dla których chleba brakuje".

Przypuszczam, że św. Antoni Padewski sam by tego lepiej nie przekazał, choć był wybitnie wybitnym kaznodzieją. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz