Nie ma co kryć. Przed tym czajnikiem (elektrycznym) przez moment była naprawdę duża szansa. Gdy zaczął się pojawiać na filmikach zamieszczanych przeze mnie w internecie, od razu przykuł uwagę widzów i zaczęło się rychło tworzyć - póki co nieformalne - grono jego fanów. Dobrze się rozwijająca celebrycka kariera czajnika została brutalnie przerwana z niejasnych motywów. Objawiło się to zmianą tła w zamieszczanych przez mnie filmikach...
Czajnik wrócił więc całkowicie do swej zasadniczej funkcji. Do grzania wody. Co prawda nieczyszczony z kamienia w odpowiednich odstępach czasu coraz więcej energii potrzebował, aby nagrzać wodę na kawę lub herbatę, ale jednak grzał.
Pierwszy sygnał, że coś jest nie tak, pojawił się wiele miesięcy temu w postaci niewielkiej kałuży na podstawce. Ponieważ jednak było to wydarzenie o charakterze incydentalnym, zostało zignorowane, a nawet zapomniane. Z podobnym lekceważeniem spotkał się dziwny białawy nalot, który zaczął mniej więcej w tym samym czasie objawiać się na jednej z przeźroczystych skal, pokazujących, ile wody jest w czajniku.
Któregoś dnia, kilkanaście dni temu, nalot stał się jednak tak denerwujący, że został zmyty. Efekty tej operacji były fatalne. Kałuża na podstawce stała się zjawiskiem permanentnym, a na ściance czajnika (właśnie na tej przezroczystej skali) systematycznie pęczniały krople wody.
- Z czego teraz robią te czajniki, że zwykłą woda z kranu jest w stanie toto przeżreć? - żaliłem się komuś pytająco.
- Strach pomyśleć, co my teraz pijemy, skoro kranówa jest w stanie zrobić dziurę w czajniku - perorowałem komuś innemu.
Wreszcie podjąłem decyzję, że trzeba kupić nowy czajnik. Kupiłem. Dokonując zamiany starego czajnika na nowy postanowiłem mu się raz jeszcze uważnie przyjrzeć. I wtedy dostrzegłem, że w miejscu, gdzie przeciekał, widać wyraźnie ślady uderzenia! Pamięć natychmiast wyrzuciła mi przed oczy, jak to kiedyś, usuwając czajnik z pola widzenia kamerki mojego laptopa, wyrżnąłem nim w rzecz twardą o ostrych rogach. Wtedy wydawało mi się, że czajnik nie odniósł obrażeń, ale przecież zaaferowany czymś innym nie przyglądałem mu się dokładnie...
W sumie dramat. I głupia sprawa. Tyle niesłusznych oskarżeń i niewinnych ofiar...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz