Już od tygodni woda w umywalce spływała z dużymi oporami. Nie pomógł gumowy przepychacz, który tylko w kreskówkach okazuje się narzędziem uniwersalnym i zawsze skutecznym. Nie pomogła chemia, w tym okropnie żrące środki, którymi z powodu zbyt łatwej dostępności na półkach hipermarketów, poparzyły się niektóre dzieci. Nadeszła pora na hydraulika. Amatora.
Hydraulik amator rzucił bystrym okiem na umywalkę i tkwiący pod nią syfon. Następnie zręcznym ruchem wydostał ze skrzynki z narzędziami odpowiedni śrubokręt i zabrał się do odkręcania śrubki przytrzymującej plastikowe sitko w odpływie umywalki. Śrubka (nie taka znów mała) ani drgnęła. Na to hydraulik amator podszedł do syfona z drugiej strony i zaczął mu odkręcać to, co podobno fachowo nazywa się nakrętką zaślepiającą. Tu osiągnął większy sukces, więc poluźniwszy ją nieco powrócił do sitka i jego śruby. Tym razem poszło zadziwiająco łatwo. Śruba kręciła się z zapałem, ale po wyjęciu sitka szybko wyszło na jaw, dlaczego. Po prostu się złamała. Tak była przerdzewiała.
„Trzeba nowy syfon” – orzekł autorytatywnie hydraulik amator i sprawnie zdemontował pozostałe części syfona, opłukał pod innym kranem i wziąwszy rzecz całą „na wzór” udał się do dużego sklepu samoobsługowego z tego typu przedmiotami.
Akurat wszyscy „konsultanci” byli zajęci albo mieli przerwę, więc hydraulik amator osobiście i na własną rękę przeprowadzał badania komparatystyczne, aż po kwadransie doszedł do wniosku, że najbardziej podobny jest taki syfon, co kosztuje 13 złotych bez grosza.
Po powrocie przez godzinę z okładem instalował nowy syfon pod umywalką, kombinując jak zmęczony koń pod górę ze starymi i nowymi uszczelkami. Bo bardzo szybko okazało się, iż zamknięte wraz z nowym syfonem w plastikowym worku uszczelki niekoniecznie chcą zatrzymywać wodę między umywalką a nim samym.
Na teraz stan jest następujący: Hydraulik amator uważa, że odniósł spory sukces. Pod umywalką wisi nowy syfon uzupełniony dwoma uszczelkami ze swego poprzednika. Pod syfonem na podłodze stoi miska. A to dlatego, że od czasu do czasu z syfona kapie kilka kropel wody. Właściwie nie wiadomo, dlaczego. „Może samo się uszczelni?” – zastanawia się hydraulik amator.
Najbardziej denerwujące jest to, że niektórzy komentatorzy całego wydarzenia sugerują, iż należało po prostu wezwać fachowca. W ludziach w ogóle nie ma zrozumienia dla czyjegoś zapału… ;-)
Ciekawe, czy ktoś wyłapie w tym poście pewne aluzje…
piątek, 1 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz