piątek, 8 lipca 2011

Kapliczki

Po pierwszym roku seminarium dzięki dobremu sercu pewnego księdza (Wieczny odpoczynek raczy mu dać, Panie…) znalazłem się w zakopiańskiej Księżówce, gdzie mieszkałem przez dwa tygodnie, a ów zacny duchowny pokazywał mi piękno Tatr.

Był rok 1983, a więc już trochę czasu od Soboru Watykańskiego upłynęło. Uderzyło mnie więc mocno to, co zobaczyłem, gdy w pierwszy poranek weszliśmy do kaplicy, aby odprawić Mszę świętą. Po obu stronach kaplicy księża odprawiali Msze w małych kapliczkach. Pojedynczo. Byli, że tak powiem, na różnych etapach odprawiania. Gdy jeden nalewał wino do kielicha, inny właśnie podnosił w górę konsekrowaną Hostię, a trzeci odmawiał Ojcze nasz. Później dowiedziałem się, że ci, którzy chcieli wspólnie koncelebrować Mszę św., zbierali się wokół dużego stołu w jednej z sal. Piętro niżej.

Coraz częściej tamten obraz kapliczek, w których każdy sam odprawia Mszę św. jedynie z ministrantem, staje mi przed oczami, gdy przyglądam się dzisiaj Kościołowi. Coraz częściej mam wrażenie, że nasila się tendencja do budowania sobie własnych, prywatnych kościółków, w których po swojemu nie tylko oddaje się chwałę Bogu, ale również tworzy się swoje własne prawdy wiary, własne przykazania, własną teologię i moralność.

To oczywiste, że dróg do Boga jest tyle, ilu ludzi do Niego dążących. Ale jednak zmierzamy do Niego jako wspólnota wierzących. Jesteśmy jednym, świętym, powszechnym i Apostolskim Kościołem. Dlaczego więc z coraz większym zaangażowaniem zamieniamy go w zbiór osobnych kapliczek, w których zamykamy się sam na sam ze swym Bogiem? Dlaczego zamiast jednej wspólnej drogi do Boga, na której możemy się wzajemnie wspierać, wybieramy tysiące indywidualnych ścieżek, na których tak łatwo się pogubić?

Sobór Watykański II dwa razy stwierdził, że „podobało się jednak Bogu uświęcić i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie Mu służył”. Pamiętam dziwne wrażenie, jakie wtedy,w 1983 roku, robiła na mnie kaplica w Księżówce, gdzie Msze odprawiane były po bokach, a środek był pusty. Kościół katolicki nie może być zbiorem prywatnych kościółków, skrajnie ułożonych wokół pustki w środku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz