Zatkało mnie. Usłyszałem pytanie, po którym zapomniałem języka w gębie. Pytanie brzmiało: „Jaka jest wakacyjna oferta Kościoła?”. Już miałem odburknąć niegrzecznie: „Co to, Kościół jest biurem turystycznym czy co?”, gdy mignęła mi myśl, że być może pytanie sformułowane jest językiem bardzo świeckim, ale wcale nie jest głupie.
Zaraz przypomniałem sobie, że przecież w czasie wakacji w rozmaitych miejscowościach organizowane są zwłaszcza przez zakony i zgromadzenia kilkudniowe spotkania, adresowane przede wszystkim do młodych. Oczywiście przyszły mi na myśl również pielgrzymki piesze, które w czasie wakacji wędrują przez Polskę. Pomyślałem też o Mszach świętych w niedzielę wieczorem, dla tych, którzy wyjeżdżają na weekend. Uświadomiłem sobie, że w miejscowościach wypoczynkowych parafie mają na względzie turystów i wczasowiczów…
Ale też niemal od razu przypomniałem sobie gwałtownie pustoszejące podczas wakacji kościoły i rozmowę z młodym ojcem, który chwalił mi się, że planuje z rodziną spędzić urlop zagranicą. „A sprawdziłeś, gdzie tam można wziąć udział we Mszy świętej w niedzielę?” – zapytałem. Popatrzył na mnie zdumiony. „Nie. O co księdzu w ogóle chodzi? To przecież tylko trzy tygodnie. Pan Bóg się nie obrazi, że przez trzy niedziele nie będę w kościele” – zapewnił mnie z głębokim przekonaniem i poszedł z oburzeniem opowiedzieć o naszej rozmowie swojej żonie.
Jedna internautka opowiedziała mi natomiast, jak w rodzinnej parafii nie mogła się doprosić księdza, aby przyszedł do jej chorej matki. „Będzie obchód chorych, to ksiądz przyjdzie” – usłyszała od pani na plebanii. „Mama chyba rozumie, że teraz są wakacje i ksiądz nie może być na każde zawołanie”.
Tak to wszystko powypisywałem, ale jednak wciąż z niepokojem czuję, że nie znam odpowiedzi na pytanie: „Jaka jest wakacyjna oferta Kościoła?”. A przecież wakacje to ponad jedna szósta roku. Kawał czasu na głoszenie Ewangelii…
wtorek, 5 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz