poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Cudza

Nie lubię tłumnych imprez i długiego siedzenia przy uginających się od jadła stołach, więc wierciłem się, jakbym siedział na szpilkach i szukałem sposobności, aby się po angielsku ewakuować. Nagle zaczepił mnie jakiś młody w krawacie, który - z tego co wcześniej zarejestrowałem - chyba pomagał w organizowaniu całego przedsięwzięcia. Okazało się, że skojarzył moją twarz z mediów. Usadowił się na miejscu obok mnie, które właśnie moment wcześniej opuściła na chwilę nobliwa niewiasta i bez jakiejkolwiek zachęty z mojej strony zapytał:

- A ksiądz to wie, jakie gwiazdy katolicyzmu lansują się tutaj na Kościele i jego wysokich dostojnikach?

Pytanie było o tyle zasadne, że impreza, na którą trafiłem przez przypadek, miała charakter kościelny, a jej pretekstem była pewna ważna uroczystość.

- Pojęcia nie mam - odmruknąłem, czując się całkowicie zwolniony z obowiązku posiadania takiej wiedzy, zwłaszcza dlatego, że to była "cudza", a nie "moja" diecezja.

- To ja księdzu powiem - zaoferował ochoczo i zanim zdążyłem go potrzymać, już wymieniał osobistości siedzące przez głównym stole: - Po prawej siedzi najważniejszy tutaj polityk samorządowy, którego boją się nawet posłowie różnych partii. Wybitny katolik. Ma już czwartą żonę. Ale nie można powiedzieć, zadbał o poprzednie, wszystkie mają intratne posady w różnych gminnych i powiatowych instytucjach. Stały bywalec nie tylko takich wielkich spędów, ale też cotygodniowych nasiadówek u księdza dziekana...

Słuchałem z obojętną miną, kątem oka odnotowując, że naszej rozmowie uważnie przysłuchuje się jeden z miejscowych duchownych, siedzących po przeciwnej stronie stołu.

- A po lewej też wzór katolika - kontynuował z pasją mój samozwańczy rozmówca. - Wielki biznesmen. Parę kościołów i plebanii tu już wyremontowano za jego kasę. I nikomu nie przeszkadza, że zostawił żonę z trójką dzieci i mieszka z dwoma kochankami.

- Dwoma? - wyrwało mi się.

Młody w krawacie zignorował moje pytanie i po kolei zreferował jeszcze kilka postaci zasiadających pod krzyżem i orłem wiszącymi na głównej ścianie sali. Każdemu, z wyjątkiem jednej kobiety, dyrektorki szkoły, wytknął mniej lub bardziej ostentacyjne dokonania sprzeczne z nauczaniem Kościoła.

- Ksiądz myśli, że tylko ja to widzę i to wiem? - zapytał na zakończenie prezentacji. - Dlaczego Kościół nic z tym nie robi?

- Jak to nie robi? - rzuciłem dla zyskania na czasie.

- Niech ksiądz nie udaje. Pamięta ksiądz, za co męczennikiem został Jan Chrzciciel? Za to, że wytykał ważnemu facetowi, że siedzi z cudzą żoną, prawda? A teraz co? Ksiądz się rozejrzy. Nikt nikomu niczego nie wytyka. Ale cóż się dziwić, skoro podobni ludzie z pierwszych stron gazet są wprost popierani przez Kościół?

Zbierałem już myśli, aby jakoś na to odpowiedzieć, gdy podszedł do nas jeden z miejscowych wikarych i tonem rozkazującym zwrócił się do młodego krawaciarza:

- Chodź, trzeba jeszcze krzeseł przynieść, bo dojechało jeszcze trzech ważniaków ze świtami...

Młodzieniec oddalił się szybko bez słowa pożegnania. W samą porę, bo na horyzoncie pojawiła się pierwotna lokatorka miejsca obok mnie.

- Widział ksiądz, do czego to teraz dochodzi? - odezwał się nagle wprost do mnie duchowny, który nie krył przesadnie, że przysłuchuje się mojej rozmowie z właścicielem krawatu. - Taki ma czelność wytykać, że ksiądz albo i biskup siedzi przy jednym stole z kimś, komu się w życiu nie poukładało. A sam pewnie mieszka z jaką dziwką na kartę rowerową i to mu jakoś nie przeszkadza.

- Skąd ksiądz wie, że mieszka z dziewczyną? - zapytałem z braku lepszego pomysłu na pytanie.

- Nie wiem - wzruszył ramionami duchowny. - Ale oni wszyscy jednacy. Tylko by innych rozliczali... Ciekawe, jak by sobie Kościół poradził, gdyby nie wsparcie takich ludzi, jak tam siedzą - dorzucił, szerokim gestem wskazując ów zreferowany mi "stół prezydialny", przy którym właśnie rozległy się salwy śmiechu. Ciekawe, dlaczego nie śmiała się dyrektorka szkoły?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz