poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Kolorowe krzyże, śliczna dziewczyna i stolica

W Polskę jedziemy 2011
No to mam kryzys. Albo zbyt intensywnie spędziłem poprzedni tydzień, albo zbyt długo "leniuchowałem" od kierownicy w Tykocinie. Lub jestem niewyspany z powodu nocnej burzy w tym miasteczku. Tak czy inaczej, jestem padnięty.

Myślałem, że dotrę dalej, niż jestem. Ale po prostu nie mam siły.

Po kolei. Z Tykocina postanowiłem pojechać na Grabarkę. Już ta jazda była sygnałem, że coś jest ze mną nie tak. Nabłądziłem się, zanim dotarłem wreszcie na Świętą Górę sporo.

A tam, w Grabarce, właściwie na powitanie, stoją kolorowe krzyże. Jasnych, pastelowych kolorach. Niebieski, żółty, czerwony, fioletowy, pomarańczowy, zielony... Zaskoczenie. Rzadko się widzi krzyże w tak radosnych kolorach.

Za to w cerkwi właściwie ciemno. Tylko przed ikoną chyba niemal identycznie taką, jak obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, płoną świece. W ciszy słychać ich skwierczenie, gdy dopalają się wetknięte w piasek.

W głębokim półmroku siedzi młoda dziewczyna w chustce na głowie. Wpatruje się w jakąś mocno zużytą książkę. Pewnie się modli. Nie przeszkadzam.

Po wyjściu z ciszy i niemal ciemności cerkwi, okrążam ją, wpatrując się w dosłownie tłum krzyży rozmaitej wielkości, wokół. Nagle jakiś stary budynek. Przed nim śliczna dziewczyna w długiej spódnicy i też w chustce na głowie, macha grabiami. Pytam o kolorowe krzyże, czy to ma jakieś znaczenie. Mówi, że to inicjatywa własna pielgrzymów, którzy te krzyże tu przynieśli. "A czego symbolem jest krzyż?" - pytam. "Życia!" - odpowiada natychmiast dziewczyna. Gdy chwilę później znów przechodziłem koło tego budynku, w którym trwają przygotowania do zbliżającego się święta Przemienienia Pańskiego, dziewczyna rozwiesza pranie... Jest ich tu więcej. To "Obóz roboczy", w ramach którego młodzi wolontariusze przygotowują Grabarkę na wielkie sierpniowe uroczystości. Opowiada mi o tym między innymi prawosławny duchowny z Warszawy, którego zaczepiłem.

Po opuszczeniu wzgórza wciąż tkwi mi w głowie ta prosta odpowiedź na pytanie, czego symbolem jest krzyż. Krąży mi po głowie pytanie: Ilu młodych katolików odpowie tak samo i w ten sam sposób, jak ta młoda prawosławna?

Z Grabarki do Drohiczyna. Wyczytałem, że to kiedyś była stolica Podlasia. Dziś to małe miasteczko, liczebnością podobne do Tykocina. Ale nadal... stolica. Stolica diecezji. Gdy wczesnym popołudniem dotarłem w okolice katedry (dawny kościół jezuitów), pod budynkiem z napisem "Kuria Diecezjalna" stał tylko... rower. :-)

Nawiedziłem przedsionek katedry i przedsionek kościoła pofranciszkańskiego, zastanawiając się, dokąd pojechać na nocleg. Nic mi nie przychodziło do głowy. Nie chciało mi się wracać za kierownicę. Wstąpiłem do jakiegoś sklepu po coś do picia. Przy kasie pani mnie rozczuliła. "Ma pan kartę stałego klienta?" - zapytała. Postanowiłem nocować w Drohiczynie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz