W Polskę jedziemy 2011
To było jakoś tak kilka dni temu. Już w czasie tej podróży. Tak zupełnie mimochodem gdzieś napatoczyła mi się przed oczy nazwa "Tykocin". Pewnie w Internecie. Ale nie wiem. Może ktoś mówił albo w radiu słyszałem.
Tykocin mi się wszczepił w myśli i tkwił zaczajony. Dwa dni temu ni z tego ni z owego sprawdziłem, czy daleko do tego Tykocina. Nie tak znów bardzo, choć to nie tak całkiem przy wschodniej granicy.
Najpierw myślałem, że po niedzieli. Bo po kilku ostatnich intensywnych dniach postanowiłem na weekend osiąść gdzieś w jednym miejscu i dotrwać do poniedziałku, robiąc ewentualne krótkie wypady. Jeszcze wczoraj wieczorem byłem przekonany, że najbliższe trzy dni spędzę w Białowieży. Aż tu nagle dzisiaj rano doszedłem do głębokiego przekonania, że szabat należy spędzić w Tykocinie i iść do synagogi.
Z Bielska Podlaskiego do Tykocina niespełna osiemdziesiąt kilometrów według internetu. Ale zanim się człowiek przepcha przez Białystok obrzeżami, ale powolutku, a następnie utknie na wciąż przebudowywanej krajowej "ósemce", w dodatku przegapi możliwość wcześniejszego skrętu na Tykocin, to te niespełna 80 kilometrów pokonuje w ponad dwie godziny. Gdy wreszcie skręca radośnie w prawo w Jeżowach, pewien, że wyrwał się z terroru koparek, hałasu i ogólnego rozkopania, spory kawał przed Tykocinem natrafia na wielki kawał robót drogowych. A samym miasteczku... Tu dopiero dzieją się rzeczy niemożebne. Ulica Złota cała zagrodzona, kawał rynku na jej przedłużeniu też płotami otoczony, żeby dojść do pomnika Stefana Czarnieckiego wielki łuk trzeba wykonać...
Ale nic to. Co prawda Internet tu nie za bardzo dochodzi, jednak zamierzam dzisiaj potraktować dzień ulgowo. Urlopowo. Planik Tykocina zdobyłem i zwiedzanie większe planuję na jutro. A w niedzielę mam w planie iść na... jarmark.
Dowiedziałem się też, że w Tykocinie (w Pentowie dokładnie) jest Europejska Wioska Bociania oraz że "Tykocin leży na trasie podlaskiego szlaku bocianiego, biegnącego od Białowieskiego Parku Narodowego przez Biebrzański Park Narodowy do Narwiańskiego Parku Narodowego". Tykocin to leży na trasie mojego szlaku bocianiego. Spokojnie tak właśnie mogę nazwać trasę mojej tegorocznej wędrówki. Liczba bocianich gniazd, w których widziałem dyżurujące te dostojne ptaki przechodzi ludzkie pojęcie. A w co najmniej połowie z tych, które widziałem, tkwiły z wielką godnością pod trzy bociany :-) Co ciekawe, dla niewprawnego oka, takiego jak moje, wyglądają na tak samo duże... Kto wie, jak szybko rosną bociany? Bo ja nie wiem. Ale jak czytam w internecie, to wychodzi, że szybko...
Jak jechałem dzisiaj do Tykocina, to po drodze, w miejscowości Ryboły chyba, widziałem trzy zasiedlone gniazda bocianie tuż obok siebie, na co drugiej latarni...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz