W Polskę jedziemy 2011
Wróciłem. Powrót oznaczał przejazd około 300 kilometrów drogą krajową nr 4 i autostradą A4. Według internetowych serwisów mapowych, podróż ta powinna zająć nieco ponad cztery godziny przy średniej szybkości 70 km/h. Tylko jak tę średnią szybkość osiągnąć na krajowej czwórce? Jadąc zgodnie z przepisami i uwzględniając wszystkie ograniczania prędkości nie sposób. Gdyby nie nieco ponad sto kilometrów autostradą, jechałbym te 300 km ponad pięć godzin. Bliżej sześciu chyba.
Co oznacza powrót? Wypakowywanie samochodu, który przez czas wędrówki był właściwie wielką walizką na kółkach. Wyrzucenie wielu śmieci, które w minionych dniach nagromadziły się w bagażu i pieczołowite oddzielenie od nich tego, co ma znaczenie i jest świadectwem przebytej drogi.
Powrót znaczy też wejście znów w utarty porządek i schemat życia osiadłego. Oznacza też "odzyskanie" przyzwyczajeń, z których na okres podróży trzeba było zrezygnować. A więc nawrót do gadającego wciąż telewizora. Do nastawienia na wygodę i przewidywalność niemal każdej minuty i sekundy. Do kawy i herbaty o określonej porze...
Ale powrót to też rozpoczęcie kolejnego etapu podróży. To nabieranie dystansu do przeżyć i wrażeń. Porządkowanie i obudowywanie refleksją. To mozolne, niczym układanie puzzli, budowanie teraz z kawałeczków zapamiętanych obrazów, słów, emocji, faktów, wydarzeń, spotkań, spojrzeń, niedomówień, jakiejś całości, która ostatecznie ma funkcjonować jako samodzielny obraz tego kawałka świata, który przebyłem.
Dużo dowiedziałem się przez te kilkanaście dni o Polsce. O ludziach, którzy ją zamieszkują i tworzą. O tym, czym żyją, czego oczekują, co im sprawia radość, a co ich smuci lub martwi. O tym, jak układają sobie życie. Gdzie upatrują szczęścia. Zweryfikowałem wiele informacji i ocen, które uprzednio przyjmowałem z drugiej ręki w dobrej wierze. Kilka rzeczy naocznie i namacalnie sprawdziłem.
Co najmniej tyle samo, co o mojej Ojczyźnie, a może nawet więcej, dowiedziałem się o Kościele w Polsce, o jego teraźniejszości, przeszłości, ale też wydaje mi się, że również trochę o jego przyszłości. Zakładam, że ta moja wiedza będzie procentować. Nie, nie dla mnie. Dla Kościoła.
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz