sobota, 6 sierpnia 2011

Tożsamość i łzy

W Polskę jedziemy 2011
Dochodzi 15.00. Ciekawe, co się jeszcze wydarzy? Ilu ludzi jeszcze fascynujących spotkam w Tykocinie?

Byłem w synagodze. W byłej synagodze. Niestety. Głupia sprawa. Wyszedłem ze łzami w oczach. I z myślą, że właśnie jestem w mieście, które straciło połowę swojej tożsamości. Bo przecież (to nawet widać na makiecie usytuowanej w muzeum, którym jest dziś synagoga), połowę tego miasta zamieszkiwali kiedyś Żydzi. Dziś ich nie ma. Więc nie ma tej części tożsamości, którą oni przez wieki stanowili. W dodatku właśnie w synagodze eksponowana jest aktualnie wystawa "I ciągle widzę ich twarze", złożona ze zdjęć Żydów, którzy kiedyś żyli w Polsce.

Szybko jednak okazało się, że moja myśl jest błędna. Tykocin stracił całkowicie swoją tożsamość. Stracił w czasie drugiej wojny światowej ogromną większość swych mieszkańców. Niewielu tu jest dzisiaj ludzi zakorzenionych w tym starym mieście od pokoleń.

Wydawałoby się czymś oczywistym, że miejscowość tak specyficzna, tak historycznie uwarunkowana (wystarczy choćby na Wikipedii zobaczyć listę zabytków w Tykocinie), powinna być perełką, do której ciągną turyści z całego świata. Tymczasem nie widać tu jakiegoś szczególnego nastawienia na turystów. Oczywiście, nie chodzi mi o to, aby zrobić z Tykocina swoisty disneyland, nastawiony wyłącznie na masówkę. Ale chyba przez tego typu miasteczko nie powinna samym środkiem przebiegać droga wojewódzka numer 671, będąca trasą tranzytową, a więc taką, którą jeżdżą masowo tiry?

Oprócz synagogi, zabytkowego kościoła Trójcy Przenajświętszej, jest jeszcze po drugiej stronie Narwi w Tykocinie zamek. Zamek nie jest stary. Nowiutki. Jak wyczytałem w internecie, udostępniony tak naprawdę w maju bieżącego roku. Zamek odbudowany (zbudowany) przez prywatnego człowieka, na miejscu, gdzie przed wiekami rzeczywiście stał zamek. O coś temu człowiekowi, który ciężkie, własne pieniądze włożył w tę budowę, chodzi.

Zresztą takich, którym o coś w Tykocinie chodzi, spotkałem dzisiaj więcej. Odniosłem jednak wrażenie, że nie stanowią wystarczającej, zjednoczonej siły, aby to miasto, tak bardzo historyczne i tak w pewnym momencie boleśnie uderzone, odnalazło na nowo swoją tożsamość.

Ile w Polsce jest takich miejscowości, które w ciągu zaledwie kilku wojennych lat straciły wszystko, co przez stulecia kształtowało ich tożsamość? Nad iloma trzeba by dziś zapłakać?

Ale same łzy to nic. Tu najbardziej, wedle mego odczucia, brakuje nadziei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz