wtorek, 2 sierpnia 2011

Tuba w ogrodzie

W Polskę jedziemy 2011

Właśnie minęła dziesiąta. Siedzę w ogrodzie w Stoczku Klasztornym (znanym bardziej jako Sroczek Warmiński). To właśnie ten Stoczek, w którym przez prawie rok, od października 1953 do października 1954 komuniści więzili Prymasa Stefa Wyszyńskiego. W ciszy słychać tylko dźwięki… tuby, dochodzące z któregoś klasztornego okna. Podobno jakiś muzyk tutaj pomaga marianom, ale przez pół dnia ćwiczy. Dziwne, ale to ćwiczenie na tubie wydaje się tu bardzo miejscu.

Ogród jest zabytkowy, barokowy i w roku 1996 odnowiony. Właśnie coś chlupnęło w stawie, przy którym siedzę.

Zanim przyszedłem do ogrodu popisać, byłem najpierw w kościele z koronowanym przez Jana Pawła II obrazem Matki Bożej Pokoju, a potem w pomieszczeniach, w których przetrzymywano Prymasa Tysiąclecia. Sympatyczny marianin opowiedział mi, że prymas przez długi czas nie wiedział, gdzie jest. Podczas swojego pobytu tutaj Wyszyński nigdy nie był w kościele, a nawet do czasu Bożego Narodzenia nie miał pojęcia, czy ten budynek, którego wieżę widział chodząc po ogrodzie, jest czynną świątynią. Podobno dopiero jak przez czyjąś nieuwagę usłyszał kawałek kolędy i zrozumiał, że obok jest czynny kościół.

Ciekawe, jak ten piękny dziś ogród wyglądał w tamtych czasach… Wydaje mi się, że Prymas coś tu próbował z tym ogrodzie porządkować.

Ale już rano, jeszcze przed wyjazdem do Stoczka, dokonałem ważnego odkrycia. Otóż ksiądz infułat, którego wczoraj poznałem w Bartoszycach, jest nie byle kim. To człowiek, który od końca lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia był kapelanem kleryków, wcielonych do wojska i odbywających służbę w Bartoszycach. Niesamowite rzeczy przy kawie opowiadał. Dał mi też swoją książkę, ale to doktorat, więc sensacyjnych anegdot, które dziś usłyszałem, w niej nie ma. A ksiądz infułat (nazywa się Adolf Setlak) mógłby być bohaterem trzymającego w napięciu filmu, sądząc po tych kilku opowieściach, które dziś rano udało mi się z jego ust usłyszeć.

Siedzę z moim netbookiem w miejscu, gdzie odbywają się ogniska. Właśnie przyszło dwóch panów w roboczych strojach, rozpalili niewielki ogień, nadziali kiełbasę na druciane rożny i najwyraźniej zabierają się do drugiego śniadania. Co za zapach!!! A słońce w plecy grzeje, na ekranie mało co widzę… Pora się zbierać w dalszą wędrówkę… A gamy, pasaże i inne ćwiczenia na tubie brzmią kojąco…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz