W Polskę jedziemy 2011
Jest tuż po szesnastej. A ja – w Bartoszycach! Kawałeczek dalej jest przejście graniczne w Bezledach. Z Rosją.
Powodów, dla których przyjechałem właśnie tutaj, aby zacząć moją wędrówkę „ścianą wschodnią” (wiem, wiem, że to taka bardziej północna granica, ale po co się od razu czepiać szczegółów?). Jeden z nich można wyczytać w pierwszym zdaniu hasła w Wikipedii: „Bartoszyce (dawniej Barsztyn, niem. Bartenstein, lit. Barštynas, prus. Bartanstabs). Bardzo poważny powód jest taki, że od kilkudziesięciu lat ta nazwa kojarzy mi się z specjalną „klerycką” jednostką wojskową. Jednostką, w której było wielu moich znajomych księży starszego pokolenia. Jednostką, w której był między innymi ks. Jerzy Popiełuszko, jako kleryk. Jest też powód co najmniej przyziemny, ale też dośc istotny. Restauracja prowadzona przez parafię grekokatolicką.
Oczywiście, ledwo zaparkowałem na dużym parkingu w centrum Bartoszyc i znalazłem tuż obok Informację Turystyczną, zaraz zacząłem o te jednostkę wypytywać. Trafiałem jednak na same młode osoby, które nie wiedziały, że tu kiedyś klerycy służbę wojskową odbywali. Jedna tylko coś słyszała, że był tu kiedyś ks. Popiełuszko.
W kościele rzymskokatolickim św. Jana Ewangelisty i Matki Boskiej Częstochowskiej póki co udało mi się nawiedzić trzy przedsionki i ustalić, że Msza będzie o 18.00, a pół godziny wcześniej różaniec.
Poszedłem więc szukać kościoła grekokatolickiego i wspomnianej restauracji. Kościół (nowiutki!) znalazłem, nawet bez możliwości wejścia do choćby jednego przedsionka. I szanse na wejście do środka nieduże, bo ksiądz wyjechał.
Ale tuż obok restauracja „U św. Mikołaja”. Wyczytałem wcześniej gdzieś, że w niej pysznie dają jeść. Jak tylko zajrzałem do karty, to od razu zrozumiałem, że musiałbym przez tydzień dwa razy dziennie przychodzić, aby wszystkich pyszności popróbować. Więc za radą pani kelnerki zamówiłem Solejkę, pierogi z rybą i kwas chlebowy. Ja raczej za zupami nie przepadam, ale ta Solejka niesamowita pychota. Pierogi w śmietanie przyprawionej (na jogurt mi to nie wyglądało) maczałem i pochłaniałem niczym rekin. A kwas. Kilka razy w życiu próbowałem pić kwas chlebowy. Nigdy mi nie smakował. Ale ten dzisiejszy… I naprawdę gasi pragnienie! Bo co by nie rzekł, pogoda dzisiaj chwilowymi wyjątkami rano, bardzo na czasie. Słoneczko, cieplutko…
A skąd tytuł odcinka? Z trasy dzisiejszej. Po drodze w miejscowości Napiwoda zauważyłem szyld: „Jaja od kur szczęśliwych”. Jeszcze pewnie wrócę do tej kwestii. Z ciekawostek z trasy: W szczytnie jest ulica Śląska (jedzie się nią chyba na Mrągowo). W Nidzicy jest Karczma pod Gołębiem, gdzie wszędzie pełno sztucznych gołębi i a na oknach stoją dziwne ptaki, które chyba za dzieła sztuki tam robią. Na pytanie: „Dlaczego pod Gołębiem”, pani kelnerka odrzekła „Jakoś tak”. I zażądała za małą espresso 8 złotych. W Rzymie espresso taniej wychodzi.
20.30. Jeszcze z ciekawostek z trasy – żółta antena satelitarna z wymalowanymi oczkami i uśmiechem
Rzeczywiście kościół w Bartoszycach tuż przy rynku piękny. Ale moją uwagę przykuły ogromne konfesjonały. Wyglądają, jakby były dla dwóch księży naraz. No i spowiadać się w nich trzeba… na stojąco. Siostra zakrystianka zapewniła mnie, że jak są jakieś duże uroczystości i dużo ludzi jest do spowiedzi, to te konfesjonały (oprócz nich są w kościele „zwykłe”, o standardowych rozmiarach) nadal spełniają swoją funkcję. Mówiła też, że kratkę można otworzyć i dawniej szczególnie wielcy grzesznicy dostawali od księdza rózgami…
Przed Mszą spotkałem wychodzącego właśnie do sąsiedniej parafii księdza infułata. Bo w parafii św. Brunona, a właściwie, jak sprawdziłem naocznie wieczornym spacerem, w archidiecezjalnym sanktuarium św. Brunona z Kwerfurtu zmarł wczoraj proboszcz. A, jak wynika z tablicy na pobliskim pomniku św. Brunona, był on apostołem tych ziem. Oczywiście, powinno wynikać nie tylko z tablicy, ale również ze znajomości historii Polski…
Planowałem wpaść do Bartoszyc dosłownie na kilka godzin i jeden nocleg, ale rzutem oka na mapę wykryłem, że tu blisko do Kętrzyna z Wilczym Szańcem i do Świętej Lipki, a siostra zakrystianka uświadomiła mi, że blisko, choć w drugą stronę są Stoczek Warmiński, gdzie komuniści trzymali Prymasa Tysiąclecia i sanktuarium w Gietrzwałdzie.
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz