poniedziałek, 5 września 2011

Nago i na strychu

"Można Szekspira nago i na strychu, tylko po co?"- mawiała moja babcia, gdy szukała sensu rozmaitych ludzkich pomysłów i inicjatyw. To jej porzekadło przypomniało mi się, gdy czytałem w sobotniej GW artykuł "Msza za nazistów".

Zamieszczona w tekście historyjka o usiłowaniach zamówienia Mszy świętej "za spokój duszy Adolfa Hitlera i jego nazistowskich wyznawców" byłaby zabawna, gdyby nie to, iż cała operacja nie miała nic wspólnego z rzeczywistą troską jej inicjatora o czyjkolwiek "spokój duszy". Została wykombinowana jako eksperyment mający uzasadnić pewną tezę. Szkoda. Szkoda, bo posługując się przykładem zbudowanym na fałszu, autor tekstu podważył wiarygodność wniosków, które usiłował nim uzasadnić.

Tymczasem problem "zawłaszczania" Eucharystii ma dzisiaj w Kościele w Polsce bardzo wiele wymiarów. Nie ogranicza się jedynie do kwestii intencji mszalnych, ale sięga znacznie głębiej i dalej. Niejednokrotnie sięga aż po magię.

Autor tekstu udaje, że nie wie, w jakiej rzeczywistości funkcjonuje Kościół katolicki w Polsce. Że nie zdaje sobie sprawy, co by się zaczęło dziać wśród polityków, w mediach itp., gdyby któryś z księży wyszedł do ołtarza i ogłosił, że modli się o spokój duszy nazistów. Albo udaje, albo rzeczywiście ma wszystkich polskich księży za kompletnych idiotów, skoro wyciąga wniosek, że tym, którzy odmówili "eksperymentatorowi", "zabrakło chrześcijańskiej intuicji". Wręcz przeciwnie. Wykazali się nią w bardzo wysokim stopniu. Nie pozwolili zinstrumentalizować Najświętszej Ofiary.

Niewątpliwie Kościół katolicki w Polsce (nie ma czegoś takiego, jak "polski Kościół katolicki", o którym pisze autor artykułu) "potrzebuje dziś powszechności" i "czytelnego odniesienia do Jezusa". Jak zawsze. Ale z pewnością nie osiągnie tego odprawiając Msze święte w wydumanych, nawet przez "wierzących teologów", intencjach. Można wystawiać arcydzieła Szekspira nago i na strychu. Można odprawić Msze święte w intencji Hitlera, Lenina, Nerona, Dżyngis-chana i Aleksandra Macedońskiego. Tylko najpierw trzeba sobie zadać pytanie "po co?". Jeśli tylko po to, aby udowodnić, jaki to Kościół w swej trosce o zbawienie jest "powszechny", to na pewno nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz