sobota, 17 września 2011

Przypowieść o słuchaniu

Gdy zebrał się wieki tłum i z miast przychodzili do Jezusa, rzekł w przypowieści: „Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny”.

Przy tych słowach wołał: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”.

Wtedy pytali Go Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść.

On rzekł: „Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli.

Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu.

W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość”. (Łk 8,4-15)


W niektórych wydaniach Pisma Świętego ten fragment Ewangelii według świętego Łukasza odredakcyjnie jest zatytułowany „Przypowieść o siewcy”. W innych nadano mu tytuł „Przypowieść o słowie Bożym”.

Wydaje mi się, że można go zatytułować jeszcze inaczej: „Przypowieść o słuchaniu”. O słuchaniu słowa Bożego. O słuchaniu tego, co Bóg ma człowiekowi do powiedzenia.

Słyszałem kiedyś rozmowę. Ojciec pytał syna: „Czy ty mnie w ogóle słuchasz?”. „Słucham” – odpowiedział nastolatek. „Słucham, ale nie reaguję”.

Nie tylko dziecko może w ten sposób traktować rodziców. Podobne sytuacje możliwe są w rozmaitych innych relacjach międzyludzkich. A także, choć wydaje się to pozbawione sensu, w relacjach człowieka z Bogiem. Można słyszeć słowo Boże i puszczać je mimo uszu. Nie dopuszczać do swego wnętrza. Chronić się przed nim parasolem obojętności. Nie pozwalać mu się zakorzenić i przynieść owoc.

Ale można też inaczej. Można głęboko pragnąć słowa Bożego, można je chłonąć, przyjmować i otwierać przed nim siebie bez żadnych ograniczeń po to, aby zadziałało. Aby przyniosło owoc.

Komentarz dla Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz