czwartek, 29 września 2011

Poważnie

W krótkim czasie polskie sądy dwukrotnie stwierdziły, że można robić z chrześcijańskimi symbolami co komu przyjdzie do głowy. Kpić, niszczyć i profanować, byle czynić to pod hasłem „działalności artystycznej”. Po tym drugim wyroku, dla dwóch prezenterów radiowych, ktoś zapytał w Internecie: „I gdzie tu sprawiedliwość?”.

Fakt, można się zniechęcić i poczuć szykanowanym z powodu wyznawanej religii. Można żywić przekonanie, że własne państwo nas nie chroni. Nas, którzy jesteśmy – przynajmniej nominalnie – większością. Że nasza wrażliwość się nie liczy, bo ważniejsza jest jakaś irracjonalna wolność twórcza, a nie rzeczywista wolność każdego człowieka, wypływająca z jego godności.

Takie wyroki tylko zachęcają do nadużywania i profanowania tego, co dla nas, katolików, najcenniejsze. Dowodem jest dosłownie fala obrażających nasze świętości okładek w czasopismach.

Co robić w tej sytuacji? Można dostrzec pewną bezradność ludzi, dla których wiara jest treścią życia.

Pojawiają się różne pomysły. Bojkot, protesty, procesy sądowe. Tylko, jak widać, skuteczność takich akcji jest znikoma, a nawet żadna. Do ogłoszonego na Facebooku bojkotu jednego z tygodników choćby tylko deklaratywnie w ciągu tygodnia zgłosiło się mniej niż tysiąc osób. Listy protestacyjne na nikim nie robią wrażenia, a o sądach było już przed chwilą.

Czy wobec tego jesteśmy skazani na to, że nasze świętości będą coraz bardziej szargane? Czy mamy w tej sytuacji wciąż cierpliwie nadstawiać drugi policzek? Czy też może trzeba sięgnąć po metody, jakimi swoich symboli bronią inne religie? Aby różni pseudoartyści się po prostu bali?

Myślę, że nie tędy droga. Myślę też, że to, w jaki sposób traktowane są nasze znaki i symbole, nasza wiara, nasza religia, zależy przede wszystkim od nas. Od tego, jak sami je traktujemy.

„Co się ksiądz rzuca, skoro sami macie gdzieś zasady swojej wiary?” – zwrócił mi ktoś uwagę. „Jakbyście rzeczywiście ją szanowali, jakby było widać, że naprawdę jest dla was czymś najistotniejszym w życiu, a nie tylko nakładką, odświętnym dodatkiem, to inni by ją też szanowali. A wy nawet nie potraficie zrezygnować z zakupów w niedzielę, tylko chcecie sklepy zamykać, żeby was nie kusiły. Żałosne” – zadrwił.

Coś w tym jest. Od dawna wiadomo, że jeśli ktoś wymaga szacunku dla siebie, sam powinien się szanować. Zbyt wiele jest w Polsce znaków dawanych przez katolików, że nie traktują poważnie swojej wiary. Zbyt mało odwagi bycia katolikiem na co dzień. Za mało zwykłego, codziennego świadectwa. W końcu kto, jak nie dwa miliony katolików ogląda w telewizji co tydzień faceta, który podarł Pismo Święte?

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz