wtorek, 7 lutego 2012

Nierówno, czyli nie w chórze

Kilkadziesiąt osób w świątyni. Mniej niż pięćdziesiąt. Wydawałoby się, że nieduża wspólnota, nie powinno być żadnych problemów.

A jednak. Okazało się, że problemem jest wspólne równe odmówienie modlitw. Jedni wypowiadali poszczególne słowa szybciej, drudzy wolniej. Zamiast zgodnego chóru na chwałę Boga zrobiła się kakofonia, jakaś dziwaczna rywalizacja, czyje będzie na wierzchu, kto komu narzuci tempo.

Aż się sam pcha z pamięci Norwida wiersz "Czemu nie w chórze?":


1
Śpiewają wciąż wybrani
U żłobu, gdzie jest Bóg;
Lecz milczą zadyszani,
Wbiegając w próg...

2
A cóż dopiero? owi,
Co ledwo wbiegli w wieś? -
Gdzie jeszcze ucho łowi
Niewinniąt rzeź!...

3
Śpiewajcież, o! wybrani,
U żłobu, gdzie jest Bóg;
Mnie jeszcze ucho rani
Pogoni róg...

4
Śpiewajcież, w chór zebrani -
Ja? zmięszać mógłbym śpiew
Tryumfującej litanii;
Jam widział krew!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz