niedziela, 12 lutego 2012

Spokój

- No dobra - burknął. - Zgadzam się, dla świętego spokoju.

Pochylił się nad swoimi papierami, ale nie mógł skupić myśli. "Co za idiotyczna formuła z tym ty świętym spokojem?" - z uporem wędrowało mu wśród zwojów mózgowych pytanie. "Przecież zgodziłem się wbrew sobie. Wbrew swojemu sumieniu. W absolutnej niezgodzie ze swoim najgłębszym przekonaniem. Znowu to zrobiłem!".

Z niechęcią przesunął jakąś kartkę, słuchając pomruków zadowolenia, jakie wywołała jego zgoda.

- Przynajmniej siedź cicho - rzucił rozdrażniony. - Ja tu próbuję pracować.

"Akurat, teraz to ja rzeczywiście bardzo popracuję" - buntował się w myśli. "Jak można mówić o świętym spokoju, gdy człowiek działa sam przeciw sobie? To jest wewnętrznie sprzeczne powiedzenie" - wdał się w głębsze analizy. "Taki spokój na pewno nie ma nic wspólnego z czymkolwiek, co jest święte. No proszę, już ciężko żałuję, że się zgodziłem. Teraz będzie mnie to męczyć tak długo, aż znajdę sposób, żeby jakoś tę swoją zgodę wycofać. A dopiero wtedy nie będzie spokoju. Dopiero będzie awantura, że co chwilę zmieniam zdanie, że nie wiadomo, czego chcę, że nie potrafię dotrzymywać obietnic... Eh...".

- Słuchaj, a może byśmy jeszcze raz... - powiedział na głos, dziwiąc się własnej determinacji. Ale po tym, co usłyszał w odpowiedzi, zamilkł. "Nie, dziś nie mam siły... Trudno, niech będzie moja przegrana. Niech się cieszy. W końcu i tak przecież wyjdzie na moje... Znów będą pretensje, że po co się zgodziłem, przecież musiałem wiedzieć, że tak będzie, mogłem zapobiec, ostrzec, wytłumaczyć... Guzik mogłem...".

Jeszcze raz spróbował skoncentrować się na tym, co czytał. Litery i cyfry okładały się jednak w jakieś dziwaczne kombinacje, z których nic nie wynikało.

"Chyba sam diabeł wymyślił takie uzasadnienie - dla świętego spokoju. Chyba dla świętego niepokoju. Niepokoju, a nawet lęku, co teraz będzie, gdy człowiek odpuścił coś, czego odpuszczać pod żadnym pozorem odpuszczać nie powinien. Właściwie komu ja odpuściłem. Komuś, czy sobie? Przede wszystkim, po co? Co za obłęd!".

Zrezygnowany odłożył robotę i zaczął oglądać jakieś bzdety w Internecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz