czwartek, 16 lutego 2012

Wyrazistość

„Pan jest za mało wyrazisty” – usłyszał po zejściu z anteny pewien specjalista od czegoś tam, który został zaproszony do studia, aby wyjaśnił widzom jakiś problem. „To dlatego mi pan nieustannie przerywał i usiłował za wszelką cenę przeforsować swoją tezę?” – odciął się zaproszony w charakterze eksperta naukowiec. „O widzi pan, tak trzeba było!” – ucieszył się przedstawiciel telewizyjnego kanału. „Mocno, agresywnie, żeby się przebić do tępych umysłów targetu. Będą z pana ludzie” – poklepał specjalistę po ramieniu i popędził bez pożegnania korytarzem, krzycząc coś do telefonu. „Niedoczekanie” – pomyślał specjalista i sam sobie ślubował, że choćby w jego dziadzienie nastąpiło epokowe wydarzenie, już nigdy nie przyjdzie do żadnego studia, aby cokolwiek komentować.

Ten średniego wieku i wzrostu znawca jednej z gałęzi nauki zapewne znał się na swojej robocie, natomiast nie miał pojęcia o tym, co trzeba zrobić, aby zaistnieć w mediach. Nie znał zasad tworzenia show, tej, która jest podstawą dużej części tak zwanych programów publicystycznych. Zasady, której nikt specjalnie nie ukrywa. Można ją znaleźć ładnie sformułowaną nawet w zwykłych portalach internetowych: „Najbardziej pożądane są skrajne osobowości o przeciwstawnych poglądach, najlepiej jeszcze ktoś rozchwiany emocjonalnie”.

Jest jeszcze jedno wskazanie, z którym twórcy mediów już się tak nie afiszują. Wskazanie zresztą dość oczywiste, jeśli spojrzeć na problem ich oczami. Ci, których się wpuszcza przed obiektywy kamer, przed mikrofony i na szpalty gazet, powinni być przewidywalni. A jeszcze lepiej – manipulowalni. Inaczej mówiąc, powinni przekazywać to, czego się po nich oczekuje. Czyli po prostu odegrać swoją rolę. Dla tych, którzy decydują o tym, jaki obraz świata wlewa się nam przez środki przekazu do domów, umysłów i serc, nie ma nic gorszego niż ktoś, kto w ich zamyśle powinien być przeciw, a nagle okazuje się, że jest za. I całą misternie wykombinowana dramaturgia się wali. Show wymyka się spod kontroli.

„Czy oni wszyscy muszą zapraszać do wywiadów tego faceta?” – zapytał mnie znajomy, podsuwając pod nos kolejną gazetę z dużym zdjęciem pewnego celebryty. „Strach włączyć telewizor, bo zaraz pojawi się ta sama twarz” – narzekał znajomy.

„Facet po prostu jest wygodny. Zawsze wiadomo, co powie, więc się o niego zabijają” – podjąłem trud wyjaśniania. „Ale to bez sensu” – upierał się znajomy. „Spokojnie, teraz jest na topie. Ale szybko się znudzi i będą musieli poszukać innej kukiełki” – powiedziałem i podjąłem w rozmowie naprawdę ważny i aktualny temat. Zacząłem gadać o śniegu.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz