W pewnym towarzystwie doszło do bardzo nieprzyjemnego incydentu. Gdy
wśród ogólnych śmiechów i chichów zapytano bawiące się w pobliżu
kilkulatki o to, kim chciałyby w przyszłości zostać, Wojtuś udzielił
odpowiedzi, która popsuła atmosferę, wywołała konsternację, a nawet
skłoniła niektórych do w miarę głębokich przemyśleń i prób rewizji
życia. Bo gdy inne dzieci chciałby być lekarzami, profesorami lub „tą
panią, co przeprowadza dzieci przez jezdnię”, Wojtuś odrzekł z
determinacją „Ja chcę być normalny”.
Uczestnikom spotkania
dosłownie w ostatniej chwili udało się spacyfikować młodego socjologa o
publicystycznych zapędach, któremu na dźwięk Wojtusiowej odpowiedzi
chorobliwie zaświeciły oczy i już otwierał usta, aby zapytać, co to
znaczy być normalnym. Zresztą bardzo dobrze zrobiono, bo jak się później
okazało, naukowiec miał perfidny plan przepytania dzieciaka na dobre i
wieloaspektowo, bez poszanowania dla prywatności jego rodziny.
Mimo
wszystko nastrój się popsuł i impreza rychło zaczęła zmierzać ku
finałowi. A że szczere wyznanie Wojtusia miało dalekosiężne skutki
intelektualne świadczy choćby to, że całą historia dotarła do mnie i
teraz mogę ją wszystkim opowiadać.
Usłyszałem kiedyś
parafrazę tytułu podobno bardzo dobrego filmu braci Coen. Parafraza
brzmiała „To nie jest kraj dla normalnych ludzi”. Nie powiem, aby nie
wywołała we mnie negatywnej reakcji. Poczułem się nią w jakiś sposób
dotknięty, bo przecież tu mieszkam i pielęgnuję w sobie przekonanie, że
jestem normalny. „Nie za ostro oceniasz rzeczywistość?” – zwróciłem się
do – jak mniemam – autora parafrazy.
Nie udało mi się
jednak wywołać w nim poczucia winy. „Twoim zdaniem to wszystko, wokół
nas, jest normalne?” – zaatakował bez ostrzeżenia. „Pytania są
tendencyjne” – ratowałem się dosłownym cytatem z innego filmu, ale w
odpowiedzi otrzymałem drwiące spojrzenie rozmówcy. „Ty już po prostu nie
wiesz, co to jest normalność” – osądził mnie błyskawicznie i odszedł
krokiem zwycięskiego rewolwerowca w stronę zachodzącego słońca.
„Ja
nie wiem? Ja nie wiem, co to jest normalność?” – powiedziałem nagle
opuszczony do swoich myśli, bo nikt inny nie słuchał. Czułem się
dotknięty, niczym osioł ze Shreka. „Przecież normalność, to po prostu
bycie zgodnym z normą” – rzekłem na głos. Nie zauważyłem, że w
międzyczasie ktoś stanął obok. To była kobieta z dzieckiem w wózku.
„Tak, tak, proszę księdza, tylko że kiedyś normą był ogół, a nie
margines” – powiedziała i złapała w locie smoczek, który właśnie
opuszczał przestrzeń wózka. A ja zatopiłem się w rozmyślaniach, skąd
taka młoda dziewczyna zna stare hasło Bogdana Smolenia, wymyślone w
zupełnie innych czasach. No i jak wpadła na pomysł, że ono idealnie
pasuje do naszej teraźniejszości. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz