czwartek, 26 kwietnia 2012

Incydent, albo co to jest normalność?

W pewnym towarzystwie doszło do bardzo nieprzyjemnego incydentu. Gdy wśród ogólnych śmiechów i chichów zapytano bawiące się w pobliżu kilkulatki o to, kim chciałyby w przyszłości zostać, Wojtuś udzielił odpowiedzi, która popsuła atmosferę, wywołała konsternację, a nawet skłoniła niektórych do w miarę głębokich przemyśleń i prób rewizji życia. Bo gdy inne dzieci chciałby być lekarzami, profesorami lub „tą panią, co przeprowadza dzieci przez jezdnię”, Wojtuś odrzekł z determinacją „Ja chcę być normalny”.

Uczestnikom spotkania dosłownie w ostatniej chwili udało się spacyfikować młodego socjologa o publicystycznych zapędach, któremu na dźwięk Wojtusiowej odpowiedzi chorobliwie zaświeciły oczy i już otwierał usta, aby zapytać, co to znaczy być normalnym. Zresztą bardzo dobrze zrobiono, bo jak się później okazało, naukowiec miał perfidny plan przepytania dzieciaka na dobre i wieloaspektowo, bez poszanowania dla prywatności jego rodziny.

Mimo wszystko nastrój się popsuł i impreza rychło zaczęła zmierzać ku finałowi. A że szczere wyznanie Wojtusia miało dalekosiężne skutki intelektualne świadczy choćby to, że całą historia dotarła do mnie i teraz mogę ją wszystkim opowiadać.

Usłyszałem kiedyś parafrazę tytułu podobno bardzo dobrego filmu braci Coen. Parafraza brzmiała „To nie jest kraj dla normalnych ludzi”. Nie powiem, aby nie wywołała we mnie negatywnej reakcji. Poczułem się nią w jakiś sposób dotknięty, bo przecież tu mieszkam i pielęgnuję w sobie przekonanie, że jestem normalny. „Nie za ostro oceniasz rzeczywistość?” – zwróciłem się do – jak mniemam – autora parafrazy.

Nie udało mi się jednak wywołać w nim poczucia winy. „Twoim zdaniem to wszystko, wokół nas, jest normalne?” – zaatakował bez ostrzeżenia. „Pytania są tendencyjne” – ratowałem się dosłownym cytatem z innego filmu, ale w odpowiedzi otrzymałem drwiące spojrzenie rozmówcy. „Ty już po prostu nie wiesz, co to jest normalność” – osądził mnie błyskawicznie i odszedł krokiem zwycięskiego rewolwerowca w stronę zachodzącego słońca.

„Ja nie wiem? Ja nie wiem, co to jest normalność?” – powiedziałem nagle opuszczony do swoich myśli, bo nikt inny nie słuchał. Czułem się dotknięty, niczym osioł ze Shreka. „Przecież normalność, to po prostu bycie zgodnym z normą” – rzekłem na głos. Nie zauważyłem, że w międzyczasie ktoś stanął obok. To była kobieta z dzieckiem w wózku. „Tak, tak, proszę księdza, tylko że kiedyś normą był ogół, a nie margines” – powiedziała i złapała w locie smoczek, który właśnie opuszczał przestrzeń wózka. A ja zatopiłem się w rozmyślaniach, skąd taka młoda dziewczyna zna stare hasło Bogdana Smolenia, wymyślone w zupełnie innych czasach. No i jak wpadła na pomysł, że ono idealnie pasuje do naszej teraźniejszości. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz