niedziela, 22 kwietnia 2012

Każdemu

To nie jest tak, że każdemu od razu mam coś do powiedzenia. Żeby mieć człowiekowi naprawdę coś do powiedzenia, aby stał się adresatem mojego przekazu, musi zaistnieć między nami pewien rodzaj wspólnoty. Nie chodzi o znajomość. Może się nie znać i mieć sobie wiele do powiedzenia, ale też możemy się znać jak dwa kubki stojące od lat obok siebie na półce i nie mieć sobie absolutnie nic do powiedzenia.

Spotkałem kiedyś człowieka, który twierdził, że ma przekaz adresowany do wszystkich. "Do mnie nie" - powiedziałem z przekory, zanim jeszcze w ogóle dowiedziałem się, co chciał powiedzieć. "A skoro do mnie nie, to znaczy, że jednak nie do wszystkich" - powiedziałem z dziwacznym uczuciem ni to satysfakcji, ni to żalu.

Pozwoliłem mu jednak powiedzieć, co zamierzał. Miałem rację. Absolutnie i pod żadnym pozorem nie byłem adresatem tego, co miał do powiedzenia. Jego przekaz nastawiony był na to, aby negować wszystko to, co dla mnie było istotne i znaczące. Był atakiem. Skondensowaną agresją skierowaną wobec wszystkich i wszystkiego.

"Nie masz mi nic do powiedzenia. Żałuję, że zmarnowałem czas, słuchając cię" - powiedziałem. Wtedy mnie uderzył. "Każdy dostaje to, co mu się należy!" - krzyknął. Uciekłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz