wtorek, 3 kwietnia 2012

W chowanego

"Gdzie schował się Bóg?". To nie tylko marketingowo prowokacyjny tytuł jednego ze spotkań dyskusyjnych. To oddanie stanu świadomości niektórych ludzi. Ludzi, którzy uważają, że Bóg gra z nimi, z całą ludzkością, w chowanego.

Niejednokrotnie widziałem dorosłych, bawiących się z małymi dziećmi przy użyciu firanki albo ręcznika. Zakrywali malucha albo maluszkę kawałkiem materiału i wołali: "Nie ma Milenki!" albo "Nie ma Zbysia!". Potem odsłaniali dzieciaka i krzyczeli na całe gardło "Jest Milenka!!!" lub "Jest Zbyś!!!". Radości i śmiechu przy tym było co niemiara.

Jeszcze weselej było, gdy dziecko przejmowało inicjatywę i samo się chowało za firanką, wołając: "Nie ma Milenki! Nie ma Zbysia!". A potem "znajdowało" się w sposób wywołujący powszechny entuzjazm.

Ci, którzy z rozgłosem szukają Boga, który się przed nimi chowa, przypominają zarówno te dzieciaki, jak i angażujących się w zabawę dorosłych.

Nie, nie, nie zapomniałem, że Karol Wojtyła napisał kiedyś "Pieśń o Bogu ukrytym". A tym bardziej o tym, że Boga nikt nigdy nie widział, że w Piśmie świętym pozostaje Bogiem ukrytym, przemawiającym za pośrednictwem znaków.

Jest jednak poważna różnica pojęciowa między sformułowaniami "Bóg ukryty" a "Bóg, który się schował". Bóg się nie chowa. Nie udaje nieobecnego. Nie prowadzi gry. Nie stara się nas wykiwać i samemu się "zaklepać". Bóg się objawia człowiekowi. Krok po kroku. Aż do chwili, w której możemy Go oglądać twarzą w twarz.

Bóg nieustannie szuka człowieka. Człowieka, który się przed Nim chowa nieustannie od czasów grzechu pierworodnego, mając wciąż ten sam powód i wymówkę, co biblijny Adam. A w dodatku Boga usiłuje obwiniać, że Go nie dostrzega, bo Go osobiście czymś zasłonił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz