Nie dziwię się, że co i rusz ktoś próbuje wybielać Judasza, a nawet przedstawiać go jako postać pozytywną. Przecież żyjemy czasach, w których zdrada jest czymś tak powszechnym, jak jedzenie zupy pomidorowej.
Niby jeszcze jest uznawana za coś złego. Świadczy o tym na przykład liczba dostępnych serwisów i reklamujących się instytucji pomagających wykryć zdradę małżeńską czy zdradę partnera. Ale sformułowania typu "Test na zdradę. Sprawdź czy Twój partner Cię zdradza. Rozwiąż test i przekonaj się, czy Wasz związek jest bezpieczny" świadczą raczej o niezbyt poważnym podejściu do tematu.
Ale bez trudu można znaleźć coś więcej niż pocieszenie zdradzonych: "Zostałam zdradzona i czuję się... świetnie! To, jak się czujesz, zależy od ciebie. To nie do końca jest tak, że jeśli ktoś cię zdradził, musisz czuć smutek i rwać sobie włosy z głowy. Wiem, że to nie jest łatwe, skakać z radości z tego powodu, ale – jeśli kochasz, jeśli chcesz z nim być, jeśli dajesz wam szansę – im szybciej o tym zapomnisz, tym łatwiej ci będzie. Skup się na przyszłości. I na teraźniejszości! To, co się stało, już się nie odstanie, ale to, co się zdarzy – zależy tylko od was. A więc, zdradzona kobieto, głowa do góry!".
O zdradach w innych sferach życia raczej cicho. A już zwłaszcza w polityce. Nikt na serio nie nazywa zdrajcą polityka, który nie dotrzymał obietnic albo kilka miesięcy po wyborach nagle zmienił ugrupowanie i poglądy...
Zdrada spowszedniała. Straciła jednoznaczny wymiar negatywny. Zdrajcy kreowani są nawet na bohaterów, sięga się głęboko w ich intencje i znajduje coś więcej niż wytłumaczenie niewierności i faktu, że zawiódł czyjeś zaufanie.
Zaufanie przestało być liczącą się wartością. Wierność się zdewaluowała...
Właściwie dlaczego ten Judasz się powiesił?...
środa, 4 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz