Spodziewałem się dziś, w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej, tuż po Wielkanocy, a właściwie w czasie jej obchodów, bo oktawa trwa, przede wszystkim i na pierwszym planie wspomnienia i przypomnienia tamtych ludzi. Tych, którzy zginęli. Którzy odeszli z doczesności tak nagle i niespodziewanie. Zostawiając tyle zaczętych spraw. Oczekiwałem pokazywania ich w kontekście życia, życia wiecznego i zmartwychwstania.
Tego dziś jednak było brak.
Gdzieś zniknęli z naszego pola widzenia, z naszych umysłów, serc, myśli, emocji, słów i gestów, tamci ludzie. Ludzie, którzy zginęli. Dla których do było wydarzenie przełomowe i decydujące na wieczność.
Podpuszczani przez polityków i media zmarnowaliśmy ten dzień dzisiejszy. Skupialiśmy się nie na tych, którzy do naszej pamięci mają prawo, których pamiętać i wspominać mamy obowiązek. Skupiliśmy się nie na pamięci o nich, na modlitwie, czci, uhonorowaniu. Skupiliśmy się na sobie. Na własnych emocjach, przeżyciach, stratach. Na poczuciu krzywdy, szukaniu winnych i rozliczeniach. Skupiliśmy się na tym w tym właśnie dniu, choć mamy do dyspozycji na te sprawy, te myśli, te uczucia, wszystkie pozostałe dni w roku.
Dziś, 10 kwietnia 2012, dwa lata po tragicznej, nagłej śmierci 96 osób, znanych i nieznanych, bardziej wspominaliśmy katastrofę niż tych, którzy w niej zginęli.
"Wierzymy, że śmierć jest początkiem lepszego życia, a nasza rozłąka ze zmarłymi jest przejściowa. Ufamy, że spotkamy się znowu z nimi w domu naszego Ojca" - mówimy w czasie pogrzebu. Co im wtedy powiemy o tym, co zrobiliśmy w drugą rocznicę ich śmierci?
wtorek, 10 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz