- Co tam czytasz z takim przejęciem? Aż ci się uszy zaczerwieniły. I nie słyszysz, co do ciebie mówię.
- Odpowiedź dla ateistów. Uzasadnienie potrzeby istnienia Boga.
- Masz problem z Bogiem?
- Ja nie. Inni mają. Coraz agresywniej usiłują dowieść, że Boga nie ma, na przykład dlatego, że jest zło.
- Przeszkadza ci to?
- Nie, ale denerwuje.
- Czyli przeszkadza. A może nawet wywołuje lęk. Boisz się o swoją wiarę? Że któryś z ich argumentów uderzy ją na tyle skutecznie, że się zachwieje, a może nawet upadnie?
- Ależ nie!
- Więc dlaczego masz kłopot z tym, że inni mają problem z Bogiem?
- Chcę, żeby też uwierzyli, tak, jak ja. Przecież mam głosić swoją wiarę. Zwłaszcza, że świat ma coraz większe problemy z Bogiem.
- Problemy z Bogiem czy problem Boga?
- To jakaś różnica?
- Myślę, że tak. Bo chodzi o traktowanie samego Boga - podmiotowo czy przedmiotowo.
- Rozdrabniasz niepotrzebnie.
- W pewnym sensie masz rację, że niepotrzebnie, bo tak naprawdę nie ma problemu Boga. Choć wielu ma problem z Bogiem.
- Coraz bardziej się plączesz w zeznaniach.
- Chodzi mi o to, że nie ma problemu Boga, tylko jest problem człowieka, którego wyrazem są problemy ludzi z Bogiem.
- To zaczynają być jakieś piętrowe konstrukcje.
- Bóg nie musi uzasadniać potrzeby swojego istnienia. Tak samo, jak nie musi uzasadnić potrzeby miłości. Jeżeli człowiek potrzebuje takich uzasadnień, to znaczy, że sam jest problemem.
- Nie masz wrażenia, że to zbyt łatwe i w sumie rodzaj ucieczki?
- Nie wiem. Ale jakoś nie czuję potrzeby czytania o potrzebie istnienia Boga.
- Tak? No to co powiesz ateiście, gdy stanie na twojej drodze i zacznie negować nie tylko istnienie Boga, ale także potrzebę jego istnienia?
- ...
środa, 11 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz