wtorek, 26 lutego 2013

Ciężary

Zawsze muszą być ci, którzy są prowadzeni i ci, którzy prowadzą. Przewodnicy i postępujący za nimi. Jedni biorą odpowiedzialność, drudzy obdarzają zaufaniem.

Haczyk tkwi w tym, że wcale nie jest tak, iż jedni na zawsze zostali przypisani do roli prowadzonych, a drudzy nieodmiennie są przewodnikami. Wcześniej czy później w życiu każdy, kto dawał się prowadzić, choćby na chwilę staje w sytuacji, w której to on musi stanąć na czele i wskazywać innym jak i którędy mają podążać przez życie.

A wtedy ujawnia się niebywała pokusa. Pokusa nakładania ciężarów na ramiona innych bez uprzedniego choćby tylko przetestowania ich na swoich barkach. Pokusa formowania bliźnich według swojego widzimisię, niczym kukiełek z plasteliny, przy równoczesnym stawianiu siebie ponad litanią nakazów, zakazów oraz obowiązków, które się drugiemu człowiekowi do spełnienia wyznacza. Bywa, że pojawia się nie do końca uświadomiona wewnętrzna zachęta, aby wreszcie pokazać swoją wyższość nad innymi, ugruntować przekonanie o własnej doskonałości i czystości.

Jezus Chrystus nie unikał mówienie ludziom, jak mają żyć i którą ścieżką podążać. Nie uchylał się przed stawaniem na czele stada, by je prowadzić. Jednak o wiele więcej niż słowami, pokazywał własnym życie na ziemi. Nie wymagał od innych czegoś, czego sam nie wypełniał, choć przecież miał świadomość, że jest Bożym Synem.

Najbardziej mnie jednak w tym wszystkim zastanawia, że nie przekreślał nauczania tych, którzy sami się do niego nie stosowali. Powiedział tylko: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie".

Ale przecież nie na tej zasadzie zbudował swój Kościół! stukam.pl

PS. Dla porządku przypominam, że już w środę nowość w stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz