sobota, 23 lutego 2013

Znawcy Pistoriusa

Z Warszawy do Pretorii (RPA), gdzie odbywają się rozprawy w sprawie Oskara Pistoriusa, jest ponoć w linii prostej 8665 km. Gdyby jechać samochodem, trasa wyniosłaby prawie 14 tys. kilometrów, a podróż trwałaby z tydzień. Daleko.

A jednak od kilku dni dzięki mediom można odnieść wrażenie, że Pretoria jest co najmniej tak blisko Warszawy, jak Mińsk Mazowiecki, zaś sprawa śmierci dziewczyny znanego biegacza dotyka każdego Polaka w równym stopniu, jak przed rokiem dotykała go śmierć malutkiej dziewczynki z Sosnowca.

Raz po raz pojawiają się w mediach analizy wydarzeń, odtwarzane są kształty mieszkania Pistoriusa, rekonstruowane trasy z sypialni do łazienki. Wypowiadają się liczni eksperci, w tym sporo prawników, orzekający autorytatywnie z perspektywy stolicy Polski, co się stało na drugim końcu świata i kto jest winien, a kto nie. Znajdują się też znawcy usposobienia i charakteru wspomnianego sportowca. Głos w sprawie śmierci modelki kawał drogi za równikiem zabierają nawet polscy politycy...

Logiczne wydaje się pytanie, jaki to ma sens.

Ale nikt go nie stawia.

Bo przecież trzeba by wtedy również postawić setkom tysięcy polskich odbiorców, śledzących mnożące się materiały medialne na temat strzałów oddanych przez Pistoriusa, z których co najmniej co drugi ma własną teorię i osobiste przekonanie na temat tego, co się stało tysiące kilometrów stąd, pytania: "Co was to tak naprawdę obchodzi? Co to ma wspólnego z waszym codziennym życiem? Nie szkoda wam czasu?". Itp. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz