W filmie "Życie Pi" pada zdanie: "Nikt nie zna Boga, póki ktoś inny
nas Mu nie przedstawi". Pozornie jest to prościutkie, banalnie
stwierdzenie.
Wcale nie.
To niezwykle skrótowe, ale precyzyjne ujęcie dwóch relacji. Relacji Boga do człowieka i człowieka do Boga.
Bóg
nie potrzebuje, żebyśmy byli Mu przedstawiani, aby nas poznać. Zna nas
od pierwszych chwil. "Wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał
łaską swoją" - napisał św. Paweł Apostoł (Ga 1,15). Wiedział chłop, co
pisze. Znał temat bardzo dobrze.
Paradoksalnie, gdy
jesteśmy przedstawiani Bogu (analogia z chwilą chrztu sama się narzuca,
ale nie chodzi tu tylko o tę sytuację), to my otrzymujemy niesamowitą
szansę poznania Go. Dlatego tak ważni i potrzebni są ci, którzy w takim
czy innym sensie nas Bogu przedstawiają. Bo równocześnie przecież
przedstawiają Boga nam. Już zapomnieliśmy, że niegdyś propozycja "Chodź,
przedstawię cię..." oznaczała "Chodź, poznasz...". Na linii
Bóg-człowiek nic się w tej materii nie zmieniło. stukam.pl
środa, 13 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz