Chodzą słuchy, że meteoryt spadł po to, aby wreszcie media przestały
wywracać na wszystkie strony i nicować w nieskończoność temat rezygnacji
Benedykta XVI. Ale chyba zrobił to za późno, bo większość medialistów
zdążyła się już w tej materii zapętlić i nawet jeśli Papież zniknął
chwilowo z headlinów, to jednak wciąż służy, gdzieś na ciut niższym
poziomie, do mnożenia bzdur, wymysłów i kompletnie odjechanych pseudo
wiadomości pomieszanych z pseudo komentarzami.
Banałem
jest stwierdzenie, że w mediach praktycznie nie ma ludzi, którzy
naprawdę się na Kościele znają. Dlaczego uważający się za dziennikarzy
mieliby się znać na Kościele, skoro każdego dnia autorytatywnie
wypowiadają się na setki innych tematów, o których mają równie marne
pojęcie? W dodatku, jak łatwo było zauważyć, w temacie papieskiej
decyzji sami "ludzie Kościoła" do wypowiedzi w mediach raczej się nie
palili, między innymi dlatego, że sami musieli się jakoś z nią uporać. A
to dla wielu okazało się trudniejsze niż można by się było spodziewać
tam, gdzie wszystko winno się opierać na wierze i zaufaniu.
Rzeczywistość okazała się brutalna. Nad wiarą i zaufaniem w sercach i
umysłach wielu ludzi w Kościele zatriumfował lęk. Nic dziwnego, że poza
nielicznymi wyjątkami, reprezentanci Kościoła nie chcieli się z nim
afiszować. I bardzo dobrze.
Medialne zapętlenie wokół
rezygnacji Papieża będzie się w najbliższym miesiącu pogłębiać i
zaciskać. A to oznacza, że czeka nas prawdziwy zalew pozbawionych sensu i
jakiejkolwiek merytorycznej wartości materiałów. Już teraz przecież
mamy do czynienia z wielowymiarowymi interpretacjami każdego z
papieskich słów wypowiedzianych po ogłoszeniu rezygnacji. Armia
medialnych kopaczy ostro wymachuje łopatami, usiłując odnaleźć w nich
drugie i trzecie dno. Najprawdopodobniej, zanim kardynałowie wybiorą
nowego Następcę św. Piotra, media workerzy przekopią się przez jądro
ziemi, bo nie ma co liczyć na ich zmęczenie. Jeśli jedni padną, redakcje
zaraz zastąpią ich innymi wyrobnikami.
Tak czy owak, nie
ma się sensu z tego powodu na media gniewać, a tym bardziej obrażać.
Raczej warto otrząsnąć się w Kościele z pierwszego szoku i próbować
wykorzystać nasilone zainteresowanie jego sprawami do przekazu nie tyle
treści mających za zadanie bronić Kościół, tłumaczyć jego instytucje,
usprawiedliwiać niewłaściwe zachowania jego członków itp., co po prostu
do nagłaśniania treści wiary, Dobrej Nowiny o zbawieniu.
Mam
świadomość, że media nie będą się za takim przekazem uganiać i nie będą
nim zachwycone, ale zmęczone własnym zapętleniem raz, drugi, dziesiąty i
setny wezmą również to. I tak, przy okazji papieskiej rezygnacji,
będzie można popraktykować nieco nową ewangelizację. stukam.pl
piątek, 15 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz