- Czytałeś ten tekst o kobiecie, która nie chce wychowywać dziecka z zespołem Downa i oddaje je do domu dziecka?
- Czytałem.
- I co?
- Musimy o tym gadać?
- Dlaczego mielibyśmy nie gadać? Według mnie jest o czym.
- A ja bym wolał nie. Po prostu mi się odechciewa. Nawet myśleć, że takie rzeczy są możliwe. Że to się dzieje w moim kraju. Że być może spotykam taką kobietę gdzieś w firmie, z którą współpracuję. Było kiedyś takie określenie "wyrodna matka". To się chyba nadaje do tego przypadku.
- Łatwo potępiasz.
- A ty zamierzasz jej bronić?
- Przynajmniej próbować zrozumieć.
- Co tu jest do rozumienia?!
- Czego głos podnosisz? Próbowałeś wniknąć w jej motywy?
- Sama przyznaje, że chodzi o zwyczajne wygodnictwo. Skrajny egoizm. Baba nie jest zdolna do zwyczajnej ludzkiej miłości. Do brania na siebie odpowiedzialności.
- Tylko ona ponosi winę?
- No ten jej "partner" to też niezły kawał...
- Nie o to mi chodzi. Mnie utkwiły w głowie słowa tej socjolożki: "Nie nauczyliśmy tych młodych ludzi, którzy mają dziś po trzydzieści, trzydzieści parę lat i brali udział w tym słynnym wyścigu szczurów, odpowiedzialności. Przychodzą więc do domów dziecka i nie wstydzą się powiedzieć, że oddają dziecko, bo im zwyczajnie nie pasuje". To jest dla mnie wstrząsające.
- Gadanie. Każdy odpowiada za siebie.
- Czyli jak twoje dzieci wyrosną na morderców, to nie będzie w tym żadnej twojej winy?
- Ja ze swej strony robię wszystko, co mogę, aby wyrosły na porządnych ludzi. Ale przecież nie wejdę im do głów i nie poukładam wszystkiego tak, jak ja chcę.
- No to po jaką cholerę w ogóle wychowywać?
- Nie obracaj wszystkiego w absurd. Zgoda. Ten powszechny egoizm to także zasługa poprzedniego pokolenia. Ale...
- Ale konkretnie. Rodziny? Szkoły? Kościoła?
- Co ma do tego Kościół?
- Pewnie bohaterowi tekstu to katolicy.
- Raczej ochrzczeni niż faktyczni katolicy, jeśli już. Katolik by tak nie postąpił. Katolik wie, co to jest miłość i poświęcenie. Poza tym pewnie głównie Kościół zajmuje się takimi porzuconymi dziećmi... Mówili kiedyś w telewizji, że nikt oprócz Kościoła nie chce prowadzić ośrodków dla takich trudnych dzieci i dorosłych. Tylko Kościół to robi. A potem jeszcze się dziennikarze czepiają, jak się kogoś mocniej szturchnie. Sami niech się zajmą takimi dziećmi! Ale oni pewnie raczej się zachowują tak, jak ta z reportażu. Jak to się nazywa? "Mentalność korporacyjna", czy jakoś tak. Cholerne kukułki.
- Nie przyszło ci do głowy, że rodzice tego dziecka też przeżywają dramat?
- Dramat? Pewnie taki sam dramat przeżywają, gdy odkrywają, że nowy telewizor nie spełnia ich oczekiwań, bo nie ma jakiejś tam funkcji, na której im zależy.
- Spłycasz.
- To ty spłycasz! Zaraz mi tu każesz kanonizować tę kobietę, bo nie usunęła ciąży. Bo łaskawie mówi, że "dzieci z zespołem Downa też mają prawo żyć". Człowieku, oprzytomnij. Ona potraktowała człowieka jak rzecz i jeszcze uważa, że dobrze zrobiła, bo "byłaby złą matką"!
- A co, twoim zdaniem byłaby dobrą?...
środa, 19 października 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz