niedziela, 30 października 2011

Temperatura języka

Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury kard. Gianfranco Ravasi od niedawna prowadzi bloga. Nie założył go jednak na stronie Stolicy Apostolskiej lub którejkolwiek z watykańskich dykasterii. Ma bloga na stronach "Il Sole-24 Ore", o którym Wikipedia po polsku informuje krótko i konkretnie: "włoski dziennik ekonomiczny o nakładzie 390 tys. egzemplarzy".

Nie będę krył, że bliski mi jest ten sposób widzenia działalności także bardzo ważnych ludzi Kościoła, ale generalnie wszystkich katolików i chrześcijan. Blog bądź co bądź ważnej figury kościelnej firmowany jest (oprócz osobne notatki, z podaniem funkcji), jedynie imieniem i nazwiskiem autora. Ze zdjęcia można tylko się dowiedzieć, że to jakiś duchowny, bo ma koloratkę. I tyle. Nie znam włoskiego, ale coś mi się zdaje, że te inne blogi, z którymi sąsiaduje blog szefa Papieskiej Rady ds. Kultury nie są przesadnie pobożne... Choć zdążyłem się już dowiedzieć, że samo pismo od tematów religijnych nie ucieka, zwłaszcza w niedzielnym dodatku. Warto to odnotować, przypominając raz jeszcze, że jest to dziennik ekonomiczny (to tak à propos pewnych zmian dokonujących się aktualnie w polskich mediach).

Miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z kard. Ravasim, który nawiedził Polskę z okazji Międzynarodowego Kongresu Biblijnego pod hasłem "Biblia kodem kulturowym Europy" (Ravasi jest biblistą i to nie byle jakim). Do refleksji, jakie to spotkanie we mnie zrodziło będę wracał w najbliższych dniach, bo muszę sobie to i owo przemyśleć i poukładać.

Dziś tylko kilka słów o języku. Kard. Ravasi rozróżnił język ciepły i zimny. Ciepły, to język bezpośrednich kontaktów międzyludzkich. Zimno, to jego zdaniem, język kontaktów zapośredniczonych technicznie, np. ten, którym posługujemy się siedząc godzinami przed ekranem kompa. Podkreślił, że język religijny zawsze był językiem ciepłym.

Rodzi się więc we mnie pytanie, czy na przykład w Internecie nie ma miejsca na język religijny? Zgadzam się, że język religijny musi być językiem ciepłym (by nie powiedzieć gorącym, ale tu zachodzi niebezpieczeństwo, że mógłby parzyć, a przecież nie o to chodzi). Czy jednak rzeczywiście nie da się ocieplić języka kontaktów zapośredniczonych narzędziami technicznymi? Wydaje mi się, że są tu pewne szanse, związane między innymi z unikalności zjawiska, jakim jest Internet, z jego możliwościami wykraczającymi daleko poza dotychczas znane sposoby zapośredniczonego kontaktu międzyludzkiego.

Oczywiście, nie da się w tym języku osiągnąć takiej ciepłoty, jak w kontaktach bezpośrednich (które wszak dodatkowo da się ocieplić choćby przez zwykły ludzki dotyk), ale jednak nie musi to chyba być mowa mroźna, lodowata, a przez to odrzucająca i odpychająca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz