Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”.
Lecz On rzekł: „Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”. (Łk 11,27-28)
„Chcę być po prostu szczęśliwa” – powiedziała dziewczyna, którą ktoś zapytał o to, czego oczekuje od życia. „A co to znaczy?”. „Nie wiem” – rozłożyła bezradnie dłonie. „To się chyba czuje…” – dodała niepewnie.
„Wiele osób sądzi, że chrześcijańska koncepcja szczęścia i zmysłowa przyjemność są jak ogień i woda. W żadnym wypadku nie można ich ze sobą pogodzić. Tymczasem nie jest to prawda. Dla przykładu św. Tomasz starał się opisać stan szczęśliwości we wszystkich jego aspektach. Zdaniem tego filozofa rzeczywistość szczęścia nie zamyka się w sferze subiektywnych doznań” – napisał ks. Tadeusz Ślipko. I dodał: „Etyka chrześcijańska proponuje uważać za szczęście taki stan, który jest wynikiem osobowego rozwoju każdego poszczególnego człowieka. Jej rozumienie szczęścia jest najpełniejsze, gdyż uwzględnia zarówno jego aspekt obiektywny (dobro) jak i subiektywny (zadowolenie)”.
Adresatami pytań o to, jak żyć szczęśliwie są dzisiaj najrozmaitsi „specjaliści”. Psycholodzy, terapeuci, wróżki, jasnowidze, dziennikarze, a nawet politycy.
Tymczasem to nie jest pytanie do nich. Odpowiedź na pytanie o szczęście, jak je osiągnąć, jak je rozpoznać i nie pomylić ze zwykłą przyjemnością, zna ktoś zupełnie inny.
Dzisiejszy fragment Ewangelii to rozmowa o szczęściu. O jego źródle. Jezus nie pozostawia wątpliwości, gdzie go szukać i jak je już tu, w ziemskim wymiarze osiągnąć. Nie jako cel ostateczny. Jako przedsmak szczęścia wiecznego.
Komentarz dla Radia eM
sobota, 8 października 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz