sobota, 8 maja 2010

Najemnicy

"Prześwięty biskup krakowski Stanisław, gdy nie mógł odwieść go od tego okrucieństwa, wpierw groził mu zagładą królestwa, wreszcie wyciągnął przeciw niemu miecz klątwy. Atoli on, jak był zwrócony w stronę nieprawości, w dziksze popadł szaleństwo; bo pogięte drzewa łatwiej złamać można niż naprostować. Rozkazał więc przy ołtarzu i w infule, nie okazując uszanowania ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili - porwać biskupa. Ilekroć wszak okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tylekroć na ziemię powaleni łagodnieją. (Ale) tyran lżąc ich z wielkim oburzeniem sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona Oblubienicy, pasterza od owczarni: sam zabija ojca w objęciach córki i syna w matki wnętrznościach. O żałosne, o przeponure widowisko śmierci! Świętego bezbożnik, miłosiernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje, poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść karę poszczególne części członków". Tak śmierć biskupa Stanisława ze Szczepanowa opisał Wincenty Kadłubek.

W naszych czasach nawet czasopismo Stolicy Apostolskiej przyznaje, że wokół tej postaci i wokół tej śmierci narosło wiele mitów. Dziesięć lat temu w "L'Osservatore Romano" można było przeczytać: "Osoba Biskupa od razu stała się centralną postacią dla tworzącego się narodu i państwa. Trzeba przypomnieć, że naród bez męczennika (św. Wojciech był Czechem) w ówczesnym świecie nie zasługiwał na poważne traktowane. Dodatkowo okoliczności samej kanonizacji oraz jej rocznica, fetowana w Krakowie jako pierwsze spotkanie rozbitego przez podział dzielnicowy państwa, umocniły legendę św. Stanisława jako tego, który wyprosił zjednoczenie i odrodzenie królestwa. Stąd też późniejsza tradycja procesji pokutnej królów polskich w przededniu objęcia tronu, wypraszającej orędownictwo Świętego, który stał się patronem Ojczyzny."

Czym się pasterz różni od najemnika? "Dobry pasterz daje życie swoje za owce" - powiedział Jezus. Najemnik, gdy pojawia się niebezpieczeństwo, gdy coś jemu osobiście zagraża, ucieka. Pomijając całą polityczną otoczkę historii świętego biskupa Stanisława, trzeba powiedzieć, że nie uciekł. Z pewnością wiedział, że nie jest bezpieczny.

Najemnikiem może się okazać każdy, nie tylko ksiądz. Każdy, kto ucieka, gdy robi się trudniej. Nie trudno. Trochę trudniej.

"Nie wystarczy przyjmować i ewangelizować tych, którzy przychodzą do naszych kościołów” - mówił niedawno do polskich księży kardynał Claudio Hummes, Prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa. W jego opinii w sposób zorganizowany i przy pomocy wiernych świeckich kapłani powinni "pójść" na poszukiwanie owiec zabłąkanych, odwiedzając rodziny, miejsca pracy, środowiska szkolne i akademickie oraz wszystkie inne środowiska i struktury społeczeństwa.

To z pewnością nie jest robota dla najemników, ani w koloratkach, ani bez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz