piątek, 28 maja 2010

Sprzedawcy

Jeden z moich znajomych nie znosi sprzedawców. Chyba żywi nieustanne przekonanie, że chcą odnieść jego kosztem większą korzyść, niż im się należy. W dodatku twierdzi, że nie jest w tym nielubieniu sprzedawców osamotniony, ponieważ nie lubił ich również Pan Jezus. Przecież wyrzucił ich ze świątyni.

Co prawda to prawda. Jezus zdecydowanie oczyścił świątynię. "Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, powywracał stoły zmieniających pieniądze i ławki tych, którzy sprzedawali gołębie, i nie pozwolił, żeby kto przeniósł sprzęt jaki przez świątynię. Potem uczył ich mówiąc: „Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów? Lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”". Można powiedzieć, że zrobił niezłą zadymę.

Ale też postawił bardzo poważny zarzut. Zarzucił swoim ziomkom, że zrobili z miejsca, które powinno być domem modlitwy, jaskinię zbójców.

Zarabianie na religii nie jest niczym nowym. Od zawsze przy okazji religii sporo ludzi zarabiało na utrzymanie. I dzisiaj też ten mechanizm działa. Kult nie składa się tylko z elementów nadprzyrodzonych. Potrzebuje też składników doczesnych i przyziemnych. A skoro tak, to cóż w tym dziwnego, że ktoś chce na nich zarobić?

Problem w tym, że postawa konsumencka w sprawach religijnych ma tendencje do dominowania. Do przysłaniania wszystkiego. Do życia w przekonaniu, że także w kwestiach wiary obowiązuje zasada "Klient nasz pan", a nawet "Klient ma zawsze rację".

Wobec Boga nie jestem klientem. A Bóg nie jest sprzedawcą. Nie należy mylić ołtarza ze sklepową ladą. Na ołtarzu nie zawiera się transakcji. Na ołtarzu składa się ofiarę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz