piątek, 19 listopada 2010

Duże C

My to jakoś w sobie mamy. Szczególnie widać to przy okazji pogrzebów. My to w sobie mamy, że potrafimy rozpoznać wielkiego człowieka. Nie, nie chodzi o jakieś gwiazdorstwo, popularność, umiejętność błyszczenia w każdych okolicznościach. Chociaż być może za rzadko z tej umiejętności korzystamy, to potrafimy docenić wielkość człowieka. Wielkość jego człowieczeństwa.

Pochowaliśmy Henryka Mikołaja Góreckiego. Jego pogrzeb był wydarzeniem. Wydarzeniem nie tylko na skalę lokalną, krajową, ale wydarzeniem na skalę globalną. Czy tylko dlatego, że Górecki był wielkim, docenianym na całym świecie kompozytorem? Myślę, że nie tylko. Z tego, co można o nim przeczytać i usłyszeć, był wielkim kompozytorem, bo był wielkim człowiekiem.

„Był artystą bezkompromisowym, przykładał wagę nie tylko do zapisu nutowego, ale przede do warstwy emocjonalnej. Dlatego w jego utworach tkwi moc, którą niezwykle trudno wydobyć na koncertach, ona jest nadludzka, trzeba umieć przekroczyć siebie. A jeśli się tego nie zrobi, to wszystko nie ma sensu” – tłumaczy w jednym z tygodników dyrygent Marek Moś, który współpracował z Góreckim od lat 70.

W tym samym artykule można przeczytać, że był ciepły, przyjacielski, skromny, zainteresowany nie swoją sławą i wielkością, ale twórczością innych. Pytany kiedyś, dlaczego każdy z jego powstających wówczas utworów wnosi nową, tak różną od poprzedniej jakość, odpowiedział: „Mógłbym się powtarzać i napisać jeszcze pięć »Zderzeń« i pięć »Refrenów« (jak czynią to inni), jednak muszę iść dalej”.

Być może komuś wyda się to niestosowne, ale kiedy myślę o takich ludziach jak świętej pamięci Henryk Mikołaj Górecki, rodzi mi się refleksja dotycząca naszego życia społecznego i politycznego. Znów słychać wezwania do liczniejszego niż poprzednio udziału w wyborach samorządowych. Słyszymy rozmaite argumenty, od czysto pragmatycznych po religijne. A mnie brzmi w uszach niejednokrotnie już wypowiadane przez rozmaitych ludzi stwierdzenie: „Nie mam na kogo głosować”.

Bo chciałoby się również w wyborach móc uruchomić tę naszą, być może za rzadko wykorzystywaną, umiejętność rozpoznawania wielkości człowieka. Chciałby się powierzyć swój los nie jakimś partyjnym ulubieńcom szefów, ale tym, którzy przede wszystkim charakteryzują się dużym człowieczeństwem.

Chciałby się... A właściwie dlaczego nie spróbować rzeczywiście tego zastosować? Może nie tylko w wyborach i bez czekania na pogrzeby warto zacząć doceniać i promować tych, o których można powiedzieć: „To jest człowiek przez duże C”?

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz