sobota, 6 listopada 2010

Udawacze

Udawanie jest niebezpieczne. Konsekwentne, uparte udawanie prowadzi całkiem często do sytuacji, w której udający zaczyna wierzyć, że jest tym, kogo udaje. Następuję coś przerażającego. Absolutne zakłamanie. Człowiek nie przestając być sobą, bez jakiejkolwiek wewnętrznej przemiany, buduje w sobie przekonanie, że jest znakomitą realizacją jakiejś konkretnej wizji. Co się dzieje w jego sumieniu?

Dzisiaj w Polsce mnóstwo ludzi z głębokim przekonaniem mówi o sobie: "Jestem katolikiem", mając na myśli nie tylko fakt, że przyjęli chrzest w Kościele katolickim, ale w przeświadczeniu, że ich sposób życia jest taki, jaki uprawnia do myślenia o sobie z aprobatą, jako o katoliku.

W ogólnym rozmywaniu wszystkiego, tożsamość wiary jest w stałym zagrożeniu. To nie jest wynalazek naszych czasów. W dziejach mnóstwo rozmaitych bardzo odległych od Ewangelii i Kościoła ludzi uważało się za znakomitych katolików. Aby nie stracić wewnętrznej pewności siebie bardzo często stosowali prostą taktykę polegającą na unikaniu poznania istoty wiary, do której się z taką ochotą przyznawali. W ten sposób mogli udawać w najlepsze bez konieczności zmagania się z wyrzutami, że rozmijają się z tym, co naprawdę znaczy być katolikiem.

W każdych czasach nie brak katolików, którzy z ochotą wyrzuciliby ze swego grona Jezusa Chrystusa (gdyby zjawił się wśród nich tak, jak dwa tysiące lat temu wśród mieszkańców Palestyny), jako radykalne zaprzeczenie katolicyzmu widzianego ich oczami.

Jak pomóc udawaczowi, który zapętlił się w zakłamaniu tak bardzo, że zapomniał, iż udaje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz