W telewizorze ktoś powiedział: "Najważniejsze to być wiernym sobie". Tylko pozornie mądre zdanie. W rzeczywistości zwodnicza teza.
- Przyrzekłam sobie, że już nigdy go nie okłamię - szeptała w konfesjonale dziewczyna, mając na myśli swojego nie tak dawno poślubionego męża. - I znów go okłamałam.
- Nie dziwię się - mruknął nie wiadomo do niej czy do siebie ksiądz.
- Słucham? - dziewczyna poczuła się dotknięta.
- Trzeba było przyrzec jemu. Albo Panu Bogu - tym samym niezbyt sympatycznym tonem rzucił spowiednik.
- Dlaczego? - szczerze zdziwiła się dziewczyna, którą fachowo należy nazywać "penitentką".
- Któż nas łatwiej zwalnia z obietnic niż my sami? - zapytał duchowny. - Podczas ślubu przyrzekała pani wierność sobie czy mężowi? - zapytał retorycznie.
- Ale ksiądz niegrzeczny - zaatakowała dziewczyna.
- Przyrzekłem sobie, że będę miły dla penitentów - odpowiedział ksiądz oschle.
- No to mógłby ksiądz być bardziej wierny sobie - dziewczyna nie kryła rozbawienia.
- A po co? Wolę być wierny innym.
Po drugiej stronie kratek zapadła cisza. Ksiądz się zaniepokoił.
- Jest pani tam?
niedziela, 21 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz