Czasami człowiek po prostu nie nadąża za rozwojem wydarzeń, w które jest uwikłany. Ledwo kończy jedno, natychmiast, a nawet wcześniej, zaczyna się drugie. Tak się da funkcjonować przez krótki czas. Bardzo krótki. Jeśli taka sytuacja trwa dłużej, człowiek po prostu zaczyna sie gubić. Przestaje wiedzieć, co jest ważne, a co czwartorzędne. Zaczyna przykładać przesadna uwagę do tego, co nie tylko nie jest istotne, ale na co nie ma realnego wpływu. Marnuje tak cenny dla niego - w tej konkretnej sytuacji - czas.
Nawet w najbardziej napiętej, zabieganej, podbramkowej sytuacji konieczny jest dystans. Da sie go zbudować tylko na jednym. Na mocnej, ugruntowanej, stabilnej hierarchii wartości.
A tak na marginesie. Byłem dzisiaj w Poświętnem. W sanktuarium. Wielki, kompletnie pusty (z wyjątkiem Pana Jezusa oczywiście) piękny barokowy kościół. Otwarty (boczne drzwi w przedsionku trzeba wypróbować i puszczają natychmiast do środka). Pełno pamiątek do samoobsługowego kupienia. Strasznie dużo drzwi w klasztorze filipinów pootwierane.
Ale jeden poważny problem. Cudowny obraz Świętej Rodziny przy posiłku zasłonięty (w samo południe!). Ja bym go własnoręcznie odsłonił. Tylko gdzie jest ta korbka?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz