wtorek, 9 listopada 2010

Zemsta pana R. (17)

Opowieść bez klucza

- Ale łatwo poszło - zdziwił się R. Tym bardziej pochwalił w myślach sam siebie, że wycofał się z pierwotnego pomysłu, aby zapytać kogoś, jak się zabrać do zakładania bloga. Był już nawet w drodze do kumpla ze szkoły, który od dawna prowadził specjalistycznego bloga poświęconego jakiejś grze internetowej, ale zawrócił i postanowił spróbować o własnych siłach. Doszedł do wniosku, że wieść o jego nagłym zainteresowaniu blogowaniem szybko się rozejdzie wśród ludzi, którzy lepiej, żeby o tym nie wiedzieli.

Ostatecznie zrezygnował też z pomysłu, aby dla lepszego zacierania śladów nie korzystać z własnego laptopa w domu, tylko pójść do kawiarenki internetowej. Przypomniał sobie, że w tego typu przybytkach zwykle roi się od kamer, które nagrywają wszystkich obecnych.

Jako początkujący konspirator doszedł ostatecznie do wniosku, że najciemniej jest pod latarnią. Poza tym w ścianach własnego mieszkania naprawdę czuł się najbezpieczniej.

Był z siebie dumny, że wymyślił, aby na potrzeby całej operacji założyć nowe konto mailowe z całkowicie przypadkową, bezsensowną nazwą. Tej samej nazwy użył jako nazwy bloga. Największy problem miał z wypełnieniem okienka "Tytuł bloga", ale upewniwszy się, że można go dowolnie zmieniać po założeniu, wpisał "Cała prawda o mojej firmie".

Teraz był gotowy do pierwszego wpisu.

"Nie będę udawał wzniosłych motywacji. Jeśli ma być prawda, to także pod tym względem. Zrobili mi krzywdę i zamierzam im za tę krzywdę odpłacić. Moją jedyną bronią przeciwko nim jest prawda. Mam nadzieję, że zaboli ich tak samo, jak mnie zabolało, gdy robili mi krzywdę. A także, że będzie ich boleć tak, jak mnie wciąż boli.

Jestem zwykłym pracownikiem. Myślałem, że kryjąc różne rzeczy, zdobywam nie tylko ich zaufanie, ale również udział w korzyściach, jakie to wszystko im przynosi. Tymczasem oni się ze mną nie podzielili. Więc nie mają prawa oczekiwać ode mnie lojalności i milczenia.

Wiem, że tylko niektórzy zorientują się, o jakiej firmie piszę. Ale to mi wystarczy. Ponieważ jeśli się domyślą, to znaczy, że są dokładnie tymi, o których mi chodzi przy pisaniu tego bloga."

R. przeczytał kilka razy swój pierwszy post, poprawił literówki, które zauważył, po czym z uczuciem, którego nie potrafił nazwać, kliknął na guzik "Publikuj". Potem długo siedział przed ekranem, zastanawiając się, co z tego wszystkiego wyniknie. Miał świadomość, że zaczął nowy etap swojego życia.

- Raz kozie śmierć - szepnął i zamknął laptopa.

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz