Dostałem maila od Facebooka. „Jezus twierdzi, że Cię zna. Potwierdź” - przeczytałem w temacie. A w treści stało czarno na białym: „Witaj Artur, Jezus Chrystus chce dołączyć do grona Twoich znajomych na Facebooku”.
Nie wątpię w to, że Pan Jezus mnie zna. Należę również do ludzi, którzy uważają, że gdyby Jezus dzisiaj chodził po ziemi, z pewnością korzystałby z najnowszych zdobyczy cywilizacyjnych i kulturowych, aby dotrzeć do jak największej liczby ludzi z Dobrą Nowina o zbawieniu. Nie wahałby się pewnie, aby skorzystać z nowych technologii i komunikować się za pomocą Internetu. A jednak poczułem się dziwnie.
Ponieważ zanim potwierdzę lub odrzucę jakieś zaproszenie na Facebooku mam zwyczaj oglądać profil kandydata do grona moich znajomych, zajrzałem i tym razem. Okazało się, że „Postać naszego Pana Jezusa Chrystusa reprezentować będzie grupa kilku osób świeckich i duchownych”. Okazało się również, że zamierzają zamieszczać wszystkie informacje dotyczące świąt, planują przypominać przykazania Boże. Chcą umieszczać w portalu społecznościowym cytaty z Pisma św. i odpowiadać na pytania innych fejsbukowiczów.
No i teraz mam problem. Nie wątpię, w dobrą intencję inicjatorów umieszczenia na Facebooku profilu samego Jezusa Chrystusa. Nie mam też wątpliwości, że Internet jest właściwym miejscem i środowiskiem, aby dawać o Nim świadectwo, aby o Chrystusie opowiadać, aby rozgłaszać Jego wielkie dzieła. Mam jednak wątpliwość, czy w misji głoszenia Ewangelii wszelkie chwyty są dozwolone. Ponieważ moim zdaniem takie podszywanie się pod Pana Jezusa jest chwytem, sztuczką, manipulacją.
Benedykt XVI w ogłoszonym dopiero co Orędziu na 45. Dzień Środków Społecznego Przekazu gorąco zachęca katolików do obecności w Internecie i do głoszenia tam Ewangelii. Ale daje bardzo ważne wskazówki, jak należy to czynić. „Przekazywanie Ewangelii poprzez nowe media oznacza nie tylko umieszczenie treści wyraźnie religijnych w różnych mediach, ale również konsekwentne świadczenie na własnym profilu cyfrowym oraz w sposobie przekazywania, wyborów, preferencji i osądów, które powinny być w pełni zgodne z Ewangelią, nawet jeśli wprost o niej nie mówią” - wyjaśnia Papież i dodaje: „Ponadto, nawet w świecie cyfrowych nie można głosić orędzia bez konsekwentnego świadectwa tego, który je głosi”.
Chrześcijanin to nie jest ktoś, kto udaje Jezusa Chrystusa, lecz ktoś, kto idzie za Nim i Go naśladuje. Nie podszywa się pod Jezusa, ale daje o Nim świadectwo. To naprawdę wielka różnica.
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz