niedziela, 9 stycznia 2011

Krucha stabilizacja

To widać gołym okiem. Mnóstwo ludzi w Polsce cierpi na brak nadziei. Dlatego nie mają odwagi spoglądać w przyszłość. Boją się jej. Nie bez powodu z sondaży wynikało, że jedna czwarta społeczeństwa z lękiem traktuje zaczynający się rok kalendarzowy.

Tak charakterystyczna odpowiedź Polaków na pytanie" Co słychać?", brzmiąca "Stara bieda", też jest tego wyrazem. Jest podszyta obawą nie tylko przed nową, jeszcze gorszą biedą. Jest też przepełniona brakiem przekonania, że może biedy w ogóle nie być. Że może być lepiej. To zresztą też często można (na przykład chodząc po kolędzie) usłyszeć: "Aby tylko gorzej nie było". Nie ma nastawienia, że nie tylko może, ale powinno, a nawet musi być lepiej (pod każdym względem). Nie ma również myślenia "To ja mogę być lepszy/lepsza".

Mnóstwo Polaków, w różnym wieku, nastawionych jest przede wszystkim na trwanie. Na zachowanie stanu obecnego. A ponieważ jego stabilność jest według nich bardzo krucha i niepewna, dlatego tkwią w wewnętrznym bezruchu, bojąc się nawet głębiej odetchnąć, aby nie zniszczyć tej prowizorycznej konstrukcji, jaką jest nie tylko otaczająca ich rzeczywistość, ale również w wielu wypadkach również oni sami.

To nastawienie na "status quo" według mnie bardzo mocno odbija się na jakości polskiego chrześcijaństwa, na polskim katolicyzmie, na Kościele w Polsce. Nie jest nastawiony na przemianę, na przyszłość, na polepszenie sytuacji. Nie jest nastawiony na nawrócenie. Bo przecież nawrócenie jest radykalnym ruchem naruszającym i zmieniającym wszystko. Niszczy kruchą stbilizację.

Brak nadziei owocuje brakiem odwagi. A bez odwagi nie ma ryzyka. Moim zdaniem Kościół katolicki w Polsce panicznie unika ryzyka.

No tak, muszę to dopowiedzieć. Ryzyka zawierzenia Bogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz