Patrzę za okno, a tak ten sam śnieg i ten sam mróz, co dzień wcześniej. Te same drzewa i te same budynki. To samo niebo i ta sama ziemia. I nawet kot, ten sam co wczoraj, przemyka po okolicy.
Otwieram drzwi i wychodzę. Spotykam tych samych sąsiadów i znajomych, których widziałem wczoraj. Nic się nie zmienili. Wyglądają tak, jak wyglądali wczoraj. Mają te same oczy, nosy, uszy i wyraz twarzy. Mówią tym samym, co dzień wcześniej głosem i mówią właściwie to samo, co niemal każdego dnia mówili dotychczas.
Spoglądam w lustro i widzę siebie. Ta sama twarz, co dzień wcześniej, spogląda na mnie z lustra w czasie golenia. Tak samo się krzywi i nawet ma tego samego pryszcza na nosie.
Gdzież jest więc ta nowość, która nastąpiła podobno o północy? Co się zmieniło poza sposobem zapisywania daty?
Gdy się zaczynała nowa epoka w dziejach świata, czas Nowego Testamentu, Nowego Przymierza, też pewnie na pierwszy rzut oka nic nie było widać. Te same drzewa, twarze, problemy... Ci sami ludzie. A czasy nowe...
sobota, 1 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz