Na co człowiek powinien być bardziej przygotowany - na przyjęcie zła czy na przyjęcie dobra? Logiczna wydaje się odpowiedź druga. Skoro jesteśmy z natury stworzeniami dobrymi, to przyjmowanie dobra powinno być nie tylko stałym pragnieniem i dążeniem, ale również czymś oczywistym. Powinniśmy być stale gotowi na spotkanie i przyjęcie dobra.
A jak jest w rzeczywistości? Czy nie jest tak, że bardziej nastawiamy się na spotkanie i przyjmowanie zła? Czy nie przygotowaniom do możliwego zła, które być trafi się na naszej życiowej drodze, poświęcamy więcej uwagi niż przygotowaniom do wszystkiego, co może nam się zdarzyć dobrego? W rezultacie zło zajmuje więcej miejsca w naszym życiu niż dobro. Nie tylko to akceptujemy. Sami do tego doprowadzamy.
Prawie dwadzieścia jeden lat temu w Teatrze Stu miała miejsce premiera przedstawienia opartego na pismach księdza Jędrzeja Kitowicza. Tytuł przedstawienia brzmiał: "Opis obyczajów, czyli jak zwyczajnie wszędzie mięsza się złe do dobrego". Czy w tym tytule nie jest wyrażona zgoda na obecność zła? Jego akceptacja?
Czy ten tytuł nie oddaje postawy wielu ludzi (nie wyłączam się niestety z ich grona)? Tak bardzo skupiamy się na złu, że brak nam czasu i sił na dobro. Tak bardzo skupiamy się na tym, co złe, że przestajemy być gotowi na dobro. Gdy przychodzi, okazujemy się nie tylko nieprzygotowani, ale niejednokrotnie niezdolni na przyjecie dobra. Na wpuszczenie go do naszej rzeczywistości, do swojego życia.
poniedziałek, 31 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz