poniedziałek, 17 stycznia 2011

Tajemnica jedności

Męczą mnie i stresują powtarzane jak mantry wezwania, apele, westchnienia o jedność. A zwłaszcza myślenie życzeniowe, przypisujące różnym wydarzeniom moc jednoczącą.

Niemal zawsze te wezwania, apele, westchnienia i myślenia wiszą w próżni i nic za nimi najczęściej nie stoi, ponieważ niemal każdy, kto się nimi posługuje, mówiąc "jedność", co innego ma na myśli. Bo definicji jedności jest niemal tyle, ilu ludzi.

Przecież tak naprawdę nie chcemy jedności polegającej na tym, że wszyscy jesteśmy jednakowi. Nie chcemy jedności budowanej na wspólnym wrogu lub zagrożeniu. Nie chcemy jedności polegającej na kompromisie. Nie chcemy jedności opartej na ignorowaniu różnic. Nie chcemy być jednoczeni "pod wspólnym berłem", na siłę, pod przymusem.

Jedność jest w swej istocie dla nas tajemnicą. Dlatego nie może nas zjednoczyć ani katastrofa smoleńska ani beatyfikacja Jana Pawła II (bo przecież nie zjednoczyło nas jego święte życie i pełna cierpienia śmierć).

Nawet pierwsi chrześcijanie mieli poważne kłopoty z jednością. Wystarczy poczytać Dzieje Apostolskie i listy w Nowym Testamencie, żeby to zauważyć.

A jednak Jezus modlił się za swoich uczniów "aby byli jedno".

No właśnie. Sami nie jesteśmy w stanie zbudować jedności ani się skutecznie jednoczyć. Tylko Bóg może z nas uczynić "jedno". Oczywiście, jeśli Mu na to pozwolimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz