środa, 9 lutego 2011

O rozumie, redaktorach i aplikacji na iPhona

Coś mi się wydaje, że postulowany przeze mnie odśmiecacz serc i umysłów pilnie by się przydał niektórym redaktorom naszych dzienników. Bo na wątpliwe poczucie humoru najprawdopodobniej żadnym urządzeniem zaradzić się nie da.

Zarówno środowa "Gazeta Wyborcza", jak i "Rzeczpospolita" przynoszą informację o opracowaniu specjalnego programu na iPhony i iPady, dzięki któremu katolicy będą mogli lepiej przygotować się do spowiedzi. W tworzeniu aplikacji brali udział nie tylko świeccy informatycy, ale również księża. Rzecz podobno zyskała pozytywną opinię co najmniej jednego biskupa.

W zamieszczonych w obydwu wspomnianych gazetach materiałach czarno na białym (nie, nie nie chodzi o lansowanie programu Tomasza Sekielskiego) napisano, że program jest po prostu pomocą do robienia rachunku sumienia przed spowiedzią. A więc ma taki sens i cel, jak drukowane we wszystkich skarbcach, modlitewnikach i w rozmaitych publikacjach dotyczących sakramentu pokuty i pojednania, wzory rachunków sumienia.

Treść wiadomości nie przeszkodziła komuś w "Gazecie Wyborczej" (wydanie internetowe) wykombinować absolutnie fałszującego ją tytułu "Spowiedź przed iPhonem". Bzdura. Niczego takiego w treści informacji nie ma. O ile się nie mylę, to w wydaniu papierowym dano sensowniejszy tytuł "Spowiedź z iPhone’em w ręku" (jeśli jestem w błędzie, proszę o sprostowanie kwestii tytułu w wydaniu papierowym, bo znam go tylko z drugiej reki, a nie z bezpośredniego oglądu).

Ku mojemu zaskoczeniu, "Rzeczpospolita" poszła jeszcze dalej. Nie tylko wywinęła (wedle mojej wiedzy zarówno w wydaniu internetowym, jak i papierowym) kompletnie bezsensowny i nieprawdziwy tytuł: "Dwa dolary za spowiedź przez iPhone’a". Żeby było jeszcze zabawniej (?!), na końcu wiadomości znalazł się następujący fragmencik: "Zwolennicy nowoczesnych form oczyszczania sumienia mogą też ściągnąć na telefony aplikacje Mea Culpa za 1,99 dol. – oceniana na cztery gwiazdki, lub iConfess za 2,99 dol. (ma trzy i pół gwiazdki na pięć). Niestety, żaden z oferowanych obecnie programów nie daje jeszcze rozgrzeszenia". Mnie ani tytuł, ani to ostatnie zdanie nie rozśmieszyło. Wręcz przeciwnie, poczułem się mocno dotknięty w tzw. uczuciach religijnych. Ponieważ dla mnie tytuł i końcowa uwaga to paskudna drwina z sakramentu pokuty i pojednania.

Nie rozumiem, skąd taka zgodność w wykpiwaniu niezbyt epokowego, a raczej logicznego w XXI wieku pomysłu, żeby również przygotowanie do spowiedzi wspomagać tak modnymi dzisiaj urządzeniami elektronicznymi.

Aż strach pomyśleć, co napiszą dzielni (i jakże czasami "dowcipni") redaktorzy naszych czołowych dzienników, gdy się dowiedzą, że cała Liturgia Godzin jest od dawna dostępna po polsku w Internecie i niejeden ksiądz, a nawet zakonnik (na przykład w podróży) odmawia dzisiaj brewiarz nie z wielkiej, grubej księgi, ale patrząc na ekran laptopa albo nawet komórki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz