poniedziałek, 14 lutego 2011

Z serduszkiem

- A ty czego masz taką krzywą gębę dzisiaj?
- Cóż za język wyrafinowany!
- Zobacz się w lustrze, to dojdziesz do wniosku, że i tak za mało dopasowany do twojej miny.
- Czepiasz się. A ja mam swoje powody. Nie cierpię takich dni, jak dzisiejszy.
- Chodzi ci o w pewnym sensie świąteczny charakter dnia dzisiejszego?
- Jaki świąteczny?! Idiotyczny, nie świąteczny!
- Nie lubisz czerwonych serduszek pluszowych?
- Nie znoszę, jak się mnie zmusza do zachowań, z którymi się nie identyfikuję.
- Ależ uczona przemowa...
- Ja nie żartuję. Zaraz dostanę szału.
- Z powodu Walentynek?
- Tak.
- Jak nie lubisz, to przecież nie musisz ich świętować.
- Tak myślisz? To powiedz mi, dlaczego w robocie na biurku znalazłem jakąś ohydną czekoladkę w o wiele za dużym opakowaniu w kształcie czerwonego serca?
- Powinieneś się cieszyć. Ktoś cię lubi.
- Lubi? To niech mi to okazuje inaczej, a nie jakimiś tandetnymi gadżecikami.
- Całusa byś chciał? No, na to sobie trzeba zasłużyć. Też komuś walentynkę ofiarować.
- Zaraz cię kopnę.
- To nie jest walentynkowy gest.
- I te smętne spojrzenia od niektórych, takie zawiedzione, że jako szef nie zaśmieciłem dzisiaj firmy tym czerwonym serduszkowym badziewiem. Te szepty, tak żebym słyszał, jaki to szef niedzisiejszy i nieczuły.
- To cię tak irytuje? Przesadzasz. Jutro im przejdzie.
- Nie dlatego jestem wściekły!
- No to dlaczego?
- Bo w końcu się poddałem i nakupiłem w najbliższej kwiaciarni wstrętnych serduszek wypchanych jakimiś trocinami i kazałem rozdać między pracowników.
- Między pracowniczki chyba.
- Nie. Jak już, to postanowiłem dać takie coś paskudnego wszystkim.
- No to faktycznie, na człowieka z zasadami nie wyszedłeś.
- Ale piany dostałem wtedy, gdy faceci z mojej firmy z uśmiechami na twarzy dziękowali mi, że załatwiłem im prezenty walentynkowe dla żon.
- No widzisz. Zrobiłeś dobry uczynek. Auuuu, to bolało!
- Ostrzegałem, że cię kopnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz