Ludzie
proszą o radę. Doradzasz w najlepszej wierze i według, jak to mówią
niektórzy w slangu zawodowym, najlepszej wiedzy. A właściwie mówisz, jak
to widzisz.
Mija czas jakiś. Okazuje się, że twoje rady
potraktowane zostały z całą powagą i wcielone w życie. Już zaczynasz
odczuwać pewien dyskomfort.
Potem siedzisz i słuchasz,
jakie owoce przyniosło twoje doradzanie. Słuchasz, słuchasz, a włosy ci
dęba staja coraz bardziej, bo do głowy ci nie przyszło, że jedno czy
drugie zdanie, które bardziej było twoją opinią niż, wskazówką, może
przynieść tak liczne i tak różnorodne rezultaty. Niekoniecznie pożądane.
Potem
już jest tylko gorzej. Zaczynasz się poczuwać do odpowiedzialności za
wszystko to, co ci opowiedziano. No bo gdyby nie twoja rada, być może
wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie masz pewności, że tak by było, ale
nie masz też pewności, że by nie było.
Teraz z lękiem siedzisz i czekasz, aż znów ktoś cię poprosi o radę... stukam.pl
niedziela, 6 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz