czwartek, 31 maja 2012

Wykład o idei

Natknąłem się na wygłoszony kilka tygodni temu wykład księdza profesora Michała Hellera. Jednego z najwybitniejszych polskich naukowców. Tego, o którym nawet niezbyt zainteresowani teologią i filozofią usłyszeli cztery lata temu, gdy państwo nasze miało wielomiesięczny problem, czy kazać ks. Hellerowi płacić podatek od prestiżowej Nagrody Templetona, którą on natychmiast podarował na Centrum Kopernika.

Wykład, którego cały tekst można przy odrobinie cierpliwości znaleźć w Internecie, wygłoszony został z okazji nadania księdzu profesorowi tytułu doktora honoris causa przez Uniwersytet Jagielloński i wcale nie dotyczył pieniędzy, lecz idei. Choć, jak stwierdził w nim sam ks. Heller, „Pieniądze mają jednak coś wspólnego z ideami – jedne i drugie mogą ulec dewaluacji. Ale jest między nimi zasadnicza różnica: jeżeli pieniądze ulegną dewaluacji, jakaś dobra idea może wyprowadzić z finansowego kryzysu, ale jeżeli zdewaluują się idee, nie pomogą żadne pieniądze”.

Ksiądz profesor mówił o idei uniwersytetu. Przypominając, jak się uniwersytety rodziły, zadał niepokojące pytanie: „Czy nie za bardzo odeszliśmy od założycielskiej idei?”.

Mówił też rzeczy, od których od razu zaczerwieniły mi się z emocji uszy, bo dotknął odważnie tematu elitarności nauczania, który i mnie coraz bardziej porusza. Mówił też o reformach edukacji, a mnie, jako synowi nauczycielki, od razu przypomniało się, że odkąd zacząłem rozumieć, co mówią ludzie wokół, wciąż słyszałem o trwającej reformie edukacji. Ustrój zdążył się w międzyczasie zmienić, a permanentne reformowanie systemu nauczania według wciąż nowych pomysłów jak trwało, tak trwa. Ks. Heller, jako doświadczony nauczyciel akademicki, powiedział coś, co zmrozić może każdego: „Po każdej reformie podstawowego i średniego nauczania otrzymywaliśmy na pierwszy rok studiów uniwersyteckich gorzej przygotowanych studentów. Nie pomimo reform, lecz z powodu nich”. Co wydaje się logiczną konsekwencją upowszechniania wykształcenia. „Bo przecież jeżeli nauczanie ma być coraz bardziej dostępne, to trzeba dostosować wymagania do średniego (w więc coraz niższego) poziomu” – uzasadnił ksiądz profesor, ale zaraz dodał, że on już od studenta pierwszego roku wymaga nie tylko podstawowej znajomości języka polskiego, umożliwiającej czytanie ze zrozumieniem i pisanie bez błędów ortograficznych, ale także „żeby miał pewną dyscyplinę myślenia i poprawnego wyciągania wniosków”.

Ks. Heller przypomniał, że uniwersytety powstały na zasadach wysoce demokratycznych. Jednak chwilę później zauważył: „Sama nauka, ze swej istoty, nie jest demokratyczna: jedni pobierają naukę, drudzy uczą, jedni są zdolniejsi, inni mniej. Znaczny procent pobierających naukę eliminuje się niemal automatycznie. Nauka jest elitarna i jeżeli o tym się zapomina, droga do bylejakości staje otworem”.

Muszę się tych słów nauczyć na pamięć, żeby sobie je powtarzać w myślach za każdym razem, gdy spotykam wybitnie uzdolnionych uczniów, marnujących swoje talenty w przeciętnych szkołach, w których - mimo nawet najlepszej woli nauczycieli - po prostu nie mogą się zgodnie ze swymi możliwościami rozwijać. A w dalszej perspektywie, mimo ogromnego potencjału, jaki posiadają, nie zasilą elit. Elit, które, moim zdaniem, wszędzie są po prostu niezbędne. W Kościele także. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz