niedziela, 20 maja 2012

Opowieści

Siedzieli dość długo w milczeniu, popijając tylko od czasu do czasu ze szklaneczek.

- Opowiem ci coś - przerwał ciszę ten bliżej okna.

- Po co? - wzruszył ramionami ten bliżej drzwi.

- Bo to fajna historia.

- Nie pytałem dlaczego. Pytałem po co? Po jaką cholerę chcesz mi wtłoczyć do głowy jakąś kolejną opowiastkę?!

- Nie krzycz.

- Przepraszam.

- Ludzie zawsze snuli opowieści. Myślałem, że je lubisz.

- Mam ich powyżej brwi. Gdziekolwiek się pojawię, gdziekolwiek przysiądę, w knajpie, w pociągu, w parku, na przystanku, w kościele - zaraz zjawia się ktoś, kto chce mi przedstawić jakąś opowieść. Opędzić się nie można.

- Opowieści, to właściwie jedyny przekaz, jakim dysponujemy.

- My?

- My, ludzie.

- Bzdura. Co wszystkich napadło z tym przekazem? Co to za jakaś choroba dziedziczona z pokolenia na pokolenie, że każdy uważa się za uprawnionego i zobowiązanego do dostarczania innym, całemu światu może nawet, jakiegoś przekazu. Nich mi ktoś wreszcie odpowie na pytanie, dlaczego i po co ludzie wciąż tworzą, piszą, malują, rzeźbią, komponują, robią zdjęcia, kręcą filmy? W nadziei, że powiedzą, przekażą coś nowego? Czy wszyscy oślepli i stracili rozum? Czy nie mają dostępu do internetu? Wystarczy tam zajrzeć, żeby się przekonać, że wszystko już zostało milion razy na różne sposoby powiedziane, namalowane, sfilmowane, opisane.

- Wszystko?

- A co, nie? Czym się różnią problemy opowiadane dzisiaj przez tak zwanych twórców i artystów, dziennikarzy i filmowców, od tych, które gnębiły ludzi tysiące lat temu? Te same pytania, te same odpowiedzi, tylko ozdobione innymi słowami albo esami floresami.

Ten przy oknie zaczął chodzić po pokoju.

- A jednak większość ludzi nadal chce opowieści. Jesteś wyjątkiem - powiedział.

- Nie, nie jestem wyjątkiem. Coś się zmieniło. Dzisiaj ludzie bardziej chcą opowiadać historie niż ich słuchać. Chcą mnóstwo treści wyrzucać z siebie, a znacznie mniej przyjmować. Ktoś nawet stwierdził, że dzisiaj wszyscy piszą, ale nikt nie czyta.

- To nieprawda. Ktoś jednak kupuje książki, chodzi do kina i teatru, odwiedza wystawy, chodzi na koncerty, a w najgorszym razie patrzy w telewizor albo do internetu. Przecież są nawet blogi, które czytają dziesiątki tysięcy ludzi.

Ten bliżej drzwi też wstał, ale nie ruszył się z miejsca, tylko tkwił ze szklaneczką w dłoni. Upił z namysłem, po czym powiedział:

- Jeśli już, to ludzi interesują tylko te historie, w których odnajdują siebie takimi, jakimi chcą się widzieć. Trochę tak, jakby patrzyli w lustro. Jeżeli lustro pokazuje im to, co chcą w nim ujrzeć, stoją przed nim godzinami. Ale jeśli obraz w lustrze nie spełnia ich oczekiwań, nie tylko odwracają się od niego, ale dla pewności rzucają w nie kamieniem, aby już nigdy nie musieć oglądać tego wstrętnego widoku, który tam się na nich czai.

- Pięknie powiedziane - pochwalił ten spod okna i znów usiadł. - To też była opowieść.

- Nie, to była diagnoza - obruszył się ten bliżej drzwi i zaczął spacerować wzdłuż ściany trzymając wciąż szklaneczkę.

- Lekarz, który stawia diagnozę, też właściwie opowiada pacjentowi historię. Jego historię. A co ciekawe, ta historia zwykle mówi też o przyszłości - odezwał się ten blisko okna ze swojego krzesła.

- Kolejna bzdura. Nie ma opowieści o przyszłości. Nie ma nawet opowieści o teraźniejszości. Są tylko wspomnienia. Są tylko historie z przeszłości. Nasz przekaz zawsze dotyczy tego, co było. To nasze tragiczne ograniczenie.

- Tragiczne?

- Oczywiście. Ono sprawia, że nie jesteśmy w stanie powiedzieć, przekazać, czegokolwiek nowego. Dlatego w kółko powtarzamy tę samą opowieść. Aż do obrzydzenia.

- Nie przyszło ci do głowy, że to niekoniecznie musi być wada opowieści?

- Ja się szybko nudzę. Łatwo mi się różne rzeczy przejadają. Nagle coś, co mi przez pięć miesięcy smakowało, wywołuje u mnie odruch wymiotny. Tak mam. Dotyczy to także historii, którymi nieustannie wszyscy usiłują mnie uraczyć. Nie chcę. Mam przesyt. Wybieram ciszę. Milczenie.

- A co właściwie robisz, gdy tak zanurzasz się w tej swojej upragnionej ciszy? Napawasz się pustką?

- Nie. Wykorzystuję skwapliwie to, że nikt mi nie przeszkadza. Wtedy nareszcie mogę sam sobie snuć tę jedyną, najpiękniejszą opowieść, jaka nie wiem skąd bierze się we mnie. Nie ma w niej zgranych schematów, wyświechtanych myśli, szablonowych postaci, rozdmuchanych do idiotycznych rozmiarów drobnych problemów. To opowieść o rzeczach naprawdę ważnych, wartych poświęcania im czasu i sił. Nie da się nią znudzić. Nie powoduje przesytu. Jest prosta, ale nie prostacka. Mądra, ale nie przemądrzała. Głęboka, ale nie można w niej utonąć... Nie ma drugiej takiej.

Wrócił na krzesło i ostrożnie, delikatnie odstawił szklaneczkę, w której wciąż w przyćmionym świetle połyskiwał płyn.

- Opowiesz mi kiedyś tę historię? - zapytał ten przy oknie prawie szeptem.

- Może... Kiedyś... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz